UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

wtorek, 28 maja 2013

L

Czego kapitan Janeway oczekiwała, tego oczekiwała, ale rzeczywistość ją przerosła. Na ekranie pojawił się obraz rozwalonej w fotelu dowodzenia niedużej dziewczyny w mundurze przypominającym z grubsza mundur GF sprzed wielu lat. Widniały na nim naszyte dystynkcje kapitana, choć jego właścicielka przypominała raczej kancelistkę, i to taka ze stażu. Miała drobną, prawie dziecinną twarz, piękny jasny warkocz skręcony w duży kok i wątłą postać podlotka. Sprawiała wrażenie sierotki zagubionej na obcym miejscu. Mimo to czuła się na fotelu dowodzenia zupełnie pewnie i najspokojniej w świecie zajmowała się zajadaniem kanapki przepotwornych rozmiarów, jakby pomyślanej dla całego plutonu komandosów naraz.
– Khem, z kim rozmawiam? – wykrztusiła Janeway, nie mogąc oderwać oczu od ekranu.
– Lilianna Zakrzewska, do usług – odparła nonszalancko dziewczyna, nie przerywając sobie posiłku – Czy mam przyjemność z kapitan Kathryn Janeway?
– Nie wiem, czy to przyjemność...
– Dla mnie żadna, zapewniam. Nie jestem tu z własnej woli i mam po dziurki w nosie pani kochasia.
– Którego kochasia?
– Janeway mimo woli spojrzała na komandora Chakotaya, a potem na Tuvoka.
– A co, ilu pani ich ma? Po jednym na każdy dzień tygodnia? – zainteresowała się żywo pani kapitan o niemożliwym do wymówienia nazwisku.
– Żadnego, do licha! O co tu w ogóle chodzi?
– Jak żadnego? A ten Qrczak czy jak mu tam?
– Q? A ten co znowu nabroił?
– Dużo by gadać. Ściągnął mnie i moich ludzi nie dość, że z innego kwadrantu, to jeszcze z zamierzchłych czasów, a wszystko po to, żeby ratować pani tyłek. Taki ma pani zgrabny? Proszę się odwrócić, niech ocenię.

Kathryn Janeway była tak oszołomiona, że mało brakowało, a wykonałaby to absurdalne polecenie, ale powstrzymała się w ostatniej chwili.
– Co to za bzdury?!
Dziewczynina w fotelu połknęła za jednym zamachem resztę kanapki, oblizała palce i, sięgnąwszy za siebie, wydobyła zza pleców smukłe zwierzątko o krótkich nóżkach i płaskim łebku.
– Brzydka Gizia, niedobra – rzekła karcąco – Tyle razy mówiłam, nie siadaj na moim fotelu, bo kiedyś jak siądę, to kalikę z ciebie wyszykuję. Jasiek!
Na ten okrzyk przy fotelu zjawił się wysoki i barczysty chłopak ze strzechą lnianoblond włosów i nad wyraz poczciwą gębą.
– Jo! – huknął służbiście, aż echo poszło po mostku. Kapitan Zakrzewska wręczyła mu zwierzaka.
– Pilnuj jej lepiej, bo ci łeb urwę przy samej dupie – zapowiedziała surowo, a potem zwróciła się znowu do czekającej jak głupia Janeway – Pani szanowna, czego pani siedzisz w tej dziurze zamiast z niej wylecieć?
– Bo nie mogę się wydostać
– warknęła kapitan Voyagera, powoli zaczynając mieć dość całej tej idiotycznej sytuacji – To jakiś rodzaj kosmicznej pułapki, do której da się wejść, ale wyjść już nie.
– Co też pani nie powiesz... To bardzo ciekawe. Panie R’Cer!

Teraz obok fotela dowodzenia pokazał się przystojny Wolkanin o twarzy zmęczonej i jakby przygnębionej jakimiś ciężkimi przeżyciami.
– Ma pan coś ciekawego na temat tej nienomalii?
– Anomalii
– poprawił panią kapitan Wolkanin – Odczyty trwają. Nie możemy się spieszyć, bo każda pomyłka będzie nas drogo kosztować.
U jego nóg zjawiła się nagle mała dziewczynka o spiczastych uszach widocznych spod kędziorków i kategorycznie zażądała:
- Tatusiu, na rączki!
Tuvok wytrzeszczył oczy, kapitan Janeway otworzyła usta w niemym zdumieniu. R’Cer pochylił się i wziął małą na ręce, nie przestając mówić:
- Zawirowania magnetycznograwitacyjne w tym regionie są wyjątkowo nieprzewidywalne i trzeba ostrożnie podchodzić do wszystkiego, co pokaże się na skanerach.
– Chwileczkę
– przerwał mu Tuvok z jawnym zgorszeniem – Jak pan może brać córkę na ręce? Złamie jej pan charakter, o ile już pan tego nie zrobił. Przez pana wyrośnie na dziwadło!
– Co takiego? – zdumiał się R’Cer, wytrącony z toku rozumowania.
– Czarny pan jest brzydki i niegrzeczny. – zdecydowała dziewczynka kategorycznie.
– Cicho, T’Allia. Nie znam pana, ale proszę się nie wtrącać – R’Cer pozbierał wreszcie myśli – Kto pana tego nauczył?
– Poglądami na wychowanie kilkulatków wymienicie się panowie w wolnym czasie
– Lilianna uznała za stosowne przerwać obiecującą sprzeczkę – Komandorze, proszę brać się do roboty. Pomoże panu Karpiel, Trekowski i doktor Lemowa, bo ona i tak nie ma ostatnio co robić i tylko flirtuje po kątach z żołnierzami ochrony.
– Pani Lemowa nie jest zbyt kompetentna w tych sprawach...
– No to ją pan poduczy. Będzie to dla niej korzystniejsze niż robienie słodkich oczu do osiłków w czerwonych mundurach.

Siedząca przy konsoli łączności blondynka przerwała malowanie paznokci i uniosła głowę.
Czy ja wiem – powiedziała – Oni potrafią być rozrywkowi.
– Inga, po pierwsze, to niech pani przestanie zatruwać powietrze na mostku lakierem –
zwróciła jej uwagę Lilianna – Po drugie, proszę nie podsłuchiwać i nie wtrącać się w cudze sprawy. Pani Janeway, wyłączamy się na razie, odezwę się gdy będziemy mieć coś konkretnego.
I ekran zgasł. Kathryn Janeway stała przez chwilę bez ruchu. Potem spojrzała na Tuvoka, który po raz pierwszy odkąd go znała, miał głupią i zdetonowaną minę.
Co pan na to? – spytała w oszołomieniu.
– Jedno jest pewne – odpowiedział jej szef ochrony – To nie iluzja. Jestem pewny, ze żadne z nas nie wyobraziło by sobie czegoś aż tak absurdalnego.