UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

czwartek, 21 listopada 2013

LX

Gdyby w trakcie przygotowań do godziny 0 kapitan Zakrzewska nie wyjaśniła zbulwersowanej całą sytuacją Janeway, skąd jej statek - nie dość, że przestarzały, to jeszcze wyglądający jak zabawka poskładana z niepasujących do siebie części - wziął się w kwadrancie Delta, zapewne teraz obie straciłyby sporo czasu na nieporozumienia związane z przedziałem czasowym. Kathryn, owszem, dziwiła się początkowo, skąd statek sprzed jakichś stu lat wziął się nagle tuż obok Voyagera, ale gdy dowiedziała się kto maczał w tym palce, pokiwała tylko melancholijnie głową.
- Miała pani wyjątkowego pecha - powiedziała - Q jest nieprzewidywalny i uznaje tylko własną etykę, notabene dość kulawą.
- Jeśli z nami zadrze, no to może okuleć faktycznie.
- Proszę się nie łudzić. On i istoty jemu podobne są praktycznie nie do pokonania.
- Każdemu można dać wycisk, moja droga. Trzeba tylko ustalić jak.
- No więc to właśnie może się okazać cokolwiek trudne...

Teraz obie miały okazję obgadać sprawę Q bezpośrednio, udały się więc do oranżerii, gdzie mogły w spokoju poplotkować. Podczas gdy dwie kapitanki były zajęte wyżej wzmiankowaną czynnością, Keras odszukała B'Elannę i wdała się z nią w ożywioną pogawędkę. R'Cer konferował z Doktorem i 7of9, usiłując dowiedzieć się czegoś więcej o możliwościach AHM, Neelix, rozpromieniony jak samo słońce, oprowadzał Arka po statku, plotąc bezustannie z taką szybkością, że pierwszy oficer Hermasza rozumiał zaledwie piąte przez dziesiąte. No a Karol Michałow postanowił sprawdzić, jak działa maszynownia z jego punktu widzenia przyszłościowa. Skierował więc swe kroki prosto do rzeczonej sekcji. Po drodze oglądał elementy wyposażenia, mamrocząc do siebie z aprobatą coś, co translatory mijających go załogantów przekładały mniej więcej jako:
- Bezprawnie poligamiczna samica była jego protoplastą, ależ zanieszczyszony fekaliami pełen tucz zwierząt hodowlanych, ja kopuluję z tym statkiem, w męski narząd płciowy nie wiem co to bezprawnie poligamiczna kopulująca samica jest...
Oglądano się też za nim ze zdziwieniem, nikt go jednak nie zatrzymywał, póki nie doszedł do madszynowni. Wtedy to zastąpił mu drogę młody i bardzo stanowczy Wolkanin.
- Wstęp tylko dla autoryzowanego personelu.- powiedział ozięble.
- Ha, spiczastouchy mechanik - Karol zatrzymał się i zmierzył go wzrokiem od stóp do głów - Jak tam pana szanownego zwać?
- Vorik.
- Dobra, panie Worek, pokaż pan to cudo techniki co to wami rucha.

Z tymi słowami Michałow usiłował wyminąć Wolkanina, spotkał się jednak ze zdecydowanym sprzeciwem. Tak go to zgniewało, że bez ceregieli odepchnął Vorika i wpakował się bezceremonialnie do maszynowni. Jego bezczelność oburzyła młodego Wolkanina do tego stopnia, że zawołał Kurta Benderę i wspólnie spróbowali nakłonić intruza - przy pomocy umiarkowanej przemocy fizycznej - do wyniesienia się z zakazanej przestrzeni. Michałow oparł się temu z energią, która narobiła strasznego łomotu i w końcu sprowadziła do maszynowni jej szefową.
- Co tu się dzieje?! - wrzasnęła wpadając na teren swoich włości - Czy ja nie mogę spokojnie wyjść na obiad i pogadać z rodaczką?!
Za B'Elanna do maszynowni wbiegła Keras, wyraźnie uradowana perspektywą jakiejś grubszej awantury.
- Ktoś cię bije, Karol? - spytała z nadzieją (byli na "ty" od kilku tygodni, dzięki przyjaźni Keras z Allandrą).
- To raczej on bije. - wystękał Kurt Bendera, trzymając się za podbite oko. Vorik usiłował wstać, widząc swoją przełożoną, ale nie mógł, Michałow przygniatał go bowiem kolanem do podłogi, i jedną ręką trzymał za wykręcone ramię, a drugą za spiczaste ucho.
- Moje uszanowanie - skwitowała ten widok B'Elanna - Widzę że umie pan sobie radzić.
- Owszem, laska, ma się trochę doświadczenia
- Karol puścił łaskawie sponiewieranego Wolkanina i wstał - Pozwoli pani, że się przedstawię: naczelny inżynier Hermasza, Michałow, Karol, porucznik.
- Miło mi. Dlaczego jednak wchodzi pan bez zaproszenia i na dodatek bije moich podwładnych? Tylko ja mam takie uprawnienia.

Michałow spojrzał na skrzywionego Vorika, masującego sobie nadwyrężony bark i wyglądającego na bardzo upokorzonego.
- Ona was bije? - spytał tonem towarzyskiej pogawędki.
- Zależy jak kiedy. Mnie już dwa razy wysłała do ambulatorium, i to tego samego dnia.
- I za co to?
- A bo... zrobiłem jej pewną poropozycję...
- mruknął z ociąganiem Vorik. Wyraźnie nie miał ochoty na zwierzenia. Keras parsknęła śmiechem.
- Pe'tah. - wyraziła się z daleko idącą pogardą.
- Propozycję? - Karol zrobił wielkie oczy i spojrzał na B'Elannę - On chyba mocno pijany był! Znaczy nie w sensie że spodobała mu się taka lasencja, tylko w sensie że Wolkanie są w tych sprawach do niczego. Raptem raz na siedem lat...
- Dobra, nie mówmy może o szczegółach
- przerwała mu pani inżynier - Nie odpowiedział mi pan na moje pytanie. Dlaczego pan tu wszedł?
Karol wzruszył ramionami.
- A pani by nie weszła? Wyprzedzacie Hermasza o dobre sto lat, chciałem sobie wszystko obejrzeć. Dla mnie to coś jakby Concorde w porównaniu z szybowcem braci Wright...
Podczas gdy w maszynowni trwała ta cała przepychanka, a reszta delegacji oglądała z podziwem wyposażenie Voyagera, w przesyłowni zaszumiało i na podeście pojawił się jeszcze jeden gość: wampir Sixto. Zeskoczywszy z platformy rozejrzał się, przygładził swe czarne kędziory i cicho jak kot ruszył na rekonesans.