UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

niedziela, 29 czerwca 2014

LXX

Wchodząc do mesy kapitan Picard przede wszystkim potknął się o kędzierzawego bruneta, który czołgał się na czworakach, ścierając podłogę staromodną szmatą.
– Nie możesz uważać gdzie leziesz, łysy? – warknął nieprzyjaźnie brunet, unosząc się na kolana i wyżymając szmatę nad wiadrem.
Zachowuj się, Sixto! – krzyknęła gniewnie Lilianna – To kapitan Jean Luc Picard, dowódca bratniej jednostki!
Brunet wzruszył ramionami i odgarnął loki z czoła.
– No to uważaj jak leziesz, kapitanie Jean Luc Picard, łysy dowódco bratniej jednostki.
– Morda w kubeł, kretynie, jeśli nie umiesz się zachować! Przepraszam, Jean Luc, on już taki jest. A dlaczego w ogóle łazisz na czworakach, krwiopijco, skoro mamy półautomaty?
– Krwiopijco?
– zaniepokoił się Picard, postanawiając puścić mimo uszu przytyki na temat swej łysiny. Sixto uśmiechnął się, ukazując długie, charakterystyczne kły i kapitan USS Enterprise mimowolnie się cofnął.
– Nie siej pan cykorii, nie ma powodu – z półmroku wyłonił się zażywny, ale pełen gracji mężczyzna w tradycyjnej kucharskiej czapie – Z półautomatami wszystko w porządku, ten łobuz sprząta za karę. Jak się ścierą namacha, odechce mu się brykać. Witam gości. Matias von Braun, do usług.
– Wozicie ze sobą wampira? –
spytała z niedowierzaniem Troi. Sixto dźwignął się na nogi, wytarł dłonie o spodnie, po czym ujął rękę Doradczyni i ucałował ją elegancko.
– Polecam się, piękna damo, zwłaszcza jeśli cierpisz na niejakie nadciśnienie.
Kucharz trzepnął go karcąco w plecy.
– Do roboty albo nie dostaniesz kolacji.
Picard spojrzał na kapitan Zakrzewską, która machnęła ręką i wyjaśniła mu pokrótce, skąd na pokładzie jej statku wziął się tak nietypowy załogant.
– Tolerujecie na Ziemi takich odmieńców? – spytał Worf ze zdziwieniem równie głębokim jak jego bas. Cały czas nie odrywał oczu od Keras, która w końcu nie wytrzymała i pokazała mu język.
Sixto prychnął z lekceważeniem, a von Braun zmierzył Klingona wzrokiem.
– Nie rozumiem, skąd to pytanie – powiedział zaczepnym tonem – Jeśli Gwiezdna Flota przyjmuje Klingonów do służby, to chyba wszystko się może zdarzyć...
– Gdy głowa pełna marzeń...
– zawtórował mu z głębi mesy przeciągły śpiew. Z półmroku wyłonił się postawny mężczyzna z sześciopakiem piwa w jednej dłoni i półmiskiem przysmażonych kiełbas w drugiej.
– Zobacz, Ali, co zdobyłem dla nas na podwieczorek.
Cywilna załogantka pokiwała głową z politowaniem.
– Co jak co, ale piwo to na drugim końcu galaktyki zobaczysz. Za kogo ja wyszłam...
– No jeśli ty tego nie wiesz, to my tym bardziej.-
parsknęła jadowicie jedna z tancerek.
– O ty Karol, gdzie to zwinąłeś? – najeżyła się kapitan Zakrzewska.
– Nie zwinąłem, uczciwie wygrałem w karty od Matiasa. To jego prywatny zapas, prawdziwy Żywiec.
Lilianna prychnęła i zwróciła się do Picarda:
- To mój główny inżynier, Karol Michałow. Jego żona Allandra jest naszym psychologiem. Słuchaj no, kochany, zdejmij ten mundur, dział obsługi ci go wypierze. Karol, masz jakiś zapasowy kombinezon?
– Jasne
– odparł ochoczo inżynier – Jasiek, kopnij się ino do maszynowni, niech Lepek ci da czysty kombinezon nr 5.
– Wy mi nie rozkazujeta, panocku!
– Jasiek, jazda do maszynowni, bo ci dupę skopie i buraków nasadzę!
– wrzasnęła wściekle Lilianna i jasnowłosy olbrzym zniknął niczym spłoszony motyl.
– Nie trzeba... – wydusił z siebie Picard, ale energiczna Polka przerwała mu od razu:
- Właśnie że trzeba. Przebierzesz się i pogawędzimy sobie przy jakimś koktajlu. Przepraszam na chwilę.
Zwróciła się ponownie do swego inżyniera, który tymczasem częstował wszystkich zgromadzonych gorącymi kiełbaskami. Nie stanowiło to z jego strony zbyt wielkiego wyrzeczenia, jeśli weźmie się pod uwagę, że mogłoby ich wystarczyć dla całego plutonu Czarnych Beretów.
– Co z napędem?
- Będzie gotów, gdy tylko Grzesiek skończy kalibrować injektory. Zresztą co ja się tłumaczę... Jaka była umowa? Kapitan trzyma nos na mostku i do maszynowni go nie wścibia, tak? Mnie nie trzeba przypominać o moich obowiązkach, ja swoje wiem.
– Mam nadzieję
– kapitan Zakrzewska zwróciła się do reszty załogantów – A wy tu czego?! Co to, cyrk czy kabaret? Jazda na swoje odcinki do zadań, ale już! Keras może zostać, jeśli chce pogadać z rodakiem, reszty za pięć sekund ma tu nie być.
– Na jakiego Fek'lhr mi gadać z tym DenIb Qatlh? z tym Magh?
- Zdrajcą.
- przetłumaczył odruchowo von Braun.
– Zdrajcą?
- zdziwiła się Lilianna.
– Służy we Flocie, więc musi nim być.
– W zasadzie ty też teraz służysz we Flocie.
– ghuy'cha, a czy ja mówię że jestem wierna swemu Imperium? Co nie znaczy, że muszę szanować każdego odszczepieńca i wyrodka.

Klingonka okręciła się na pięcie i odeszła korytarzem, dumnie kręcąc muskularną pupą. Reszta też się rozeszła według rozkazu, a w mesie zostali tylko goście, kapitan Zakrzewska, von Braun i Sixto, nadal zmywający podłogę. Po chwili zjawił się zdyszany Jasiek i wręczył Picardowi niebieski kombinezon. Kapitan Enterprise udał się na zaplecze, skąd po chwilki wrócił przebrany w suchy strój i wręczył Jaśkowi przemoczony wódką mundur, od którego odpiął komunikator.
– Bydzie gotowe za piyńć minut.- obiecał góral i ponownie znikł.
Jedna z tancerek przyniosła szklanki pełne jakiegoś kolorowego napoju i kilka miseczek z przekąskami. Coraz bardziej zdezorientowany Picard pociągnął łyk ze swej szklanki i aż zakaszlał.
– Co to, żyletki w płynie?!
– Nie, nasz bimber z dodatkami
– odparła Lilianna, spróbowawszy – Jak to się mówi, i smak ma, i witaminy. Matias, daj cos bezalkoholowego dla naszych gości!
– A co oni, z przedszkola są?
– Nie mędrkuj, do jasnej zmory!
– Macie tu sok śliwkowy?
– zasięgnął informacji Worf. Matias parsknął wzgardliwie, ale po chwili na blacie stołu pojawił się zestaw najrozmaitszych soków. Troi z wprawą zmieszała przygotowane drinki z sokami i wodą, aż stały się możliwe do picia. Sądząc po jej uśmiechu, dziwny statek coraz bardziej się jej podobał.