UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

niedziela, 21 września 2014

LXXV

Przez chwilę trwała cisza, potem kapitan Zakrzewska zaklęła szpetnie i stwierdziła:
- Założę się, że to sprawka tego Qtasa.
- Kogo? –
zainteresował się gwałtownie kapitan Picard.
– A, takiego jednego.
– Q? Istota Q?
– Znasz tego dupka?
– Chciałbym powiedzieć, że nie. Ma coś do ciebie?
– Nie potraktowałam go z wyszukaną kurtuazją, jeśli o to chodzi. Faktycznie mógł się obrazić.
– No to macie problem, ten osobnik jest mściwy
– powiedziała Deanna Troi ze współczuciem – To pole siłowe może być trudne do usunięcia.
– Zobaczymy
– Lilianna podeszła do ściany, wzięła przypięty do stylowej zawieszki mikrofon i krzyknęła do niego - =/\= Michałow do mnie, i to w tej chwili!
Głośnik zazgrzytał i po chwili dał się z niego słyszeć obrażony głos:
=/\= W tej chwili to w Brazyli, a w Polsce jak kto chce! Przyjdę jak będę chciał.
– Ależ dyscyplina w tej żałosnej załodze.-
mruknął z pogardą Worf. Zaraz jednak pożałował swego wtrącalstwa, bo Keras tak go grzmotnęła oburącz w kark, że aż przysiadł.
– Słuchaj no, przybłędo! – wrzasnęła wściekle – Ta żałosna załoga jest MOJĄ żałosną załogą i każdemu, kto ośmieli się ją krytykować w mojej obecności, wepchnę swój osobisty d'k tahg przez gardło aż do samej dupy! Czy to jasne?!
– Ja... jasne...- wydukał Worf, a z jego miny wyraźnie można było wyczytać że zastanawia się, czemu ściany dookoła tak kołują. Keras roztarła ręce i zwróciła się do swojej kapitan:
- Może już pani kontynuować.
Lilianna z cała powagą skinęła głową i znowu zbliżyła mikrofon do ust.
=/\= Inżynierze, nie czas na fochy. Kto jest u nas specjalistą od pól siłowych?
Przez głośnik słychać było, jak Michałow mamrocze coś z niezadowoleniem, potem burknął:
=/\= Józek Stelmach jest w tym debeściak.
=/\= No to dawaj go tu.
=/\= Nie mogę. Jest pijany w cztery dupy.
– Karol, nie wyrażaj się.
– dobiegł z głębi maszynowni karcący głos Allandry.
– Dupa, dupa, dupa! – rozdarł się inżynier – Jak będę chciał, powiem jeszcze więcej! Nikt mi nie będzie zakazywał, nawet rodzona żona!
=/\= Rany julek, otrzeźwcie tego idiotę, skoro się schlał.
- jęknęła Lilianna – I w ogóle jak on śmiał na służbie?
=/\= A kto powiedział że na służbie? Skończył wachtę i poszedł zalać robaka, takie jego zbójnickie prawo. Po służbie każdy ma prawo być pijany.
=/\= No to odpijańcie, jasne?! Za pięć minut ma być trzeźwy!
=/\= Gdybym wiedział jak to się robi, zostałbym znachorem na Fidżi i tłukłbym kasę, aż by dym leciał... na pewno nie gniłbym jako inżynier na tej skorupie.
– No no no, tylko nie skorupie! –
obraził się Hermasz, który jak zwykle wszystko podsłuchiwał.
– Jak wy możecie żyć z tym wiecznym nadzorem? – chciała wiedzieć Troi. Hermasz tak bardzo różnił się w swych reakcjach od Daty, że zastanawiała się w skrytości ducha, czy aby na pewno ta inteligencja jest sztuczna. Myśląc o tym zorientowała się nagle, że nie widziała androida już od jakiegoś czasu. Gdzie też mógł się podziać?
– Przywykliśmy – odparła z roztargnieniem Lilianna – Kurcze blade, trzeba jakoś przywrócić tego idiotę Stelmacha do stanu używalności....
W głośniku szczęknęło i na linię włączył się dział medyczny. Przez roztargnienie pani kapitan przełączyła hebelek opcji na “Telekonferencję” i w efekcie caly statek słyszał jej rozmowę z Michałowem. Również ambulatorium.
=/\= Pani mi da piętnaście minut – powiedziała doktor Foremna – Już ja się zajmę tym typkiem, że nie tylko wytrzeźwieje, ale i “Pana Tadeusza” z pamięci będzie recytował.
=/\= Dobra, ma pani wolną rękę
– westchnęła kapitan z rezygnacją – Jak Stelmasz odzyska sprawność umysłu, ma zająć się problemem tego pola siłowego, które nas otacza i jak najszybciej je zlikwidować. Pani mu powtórzy, że nie obchodzi mnie czy to wykonalne czy nie. Ma to zrobić. Ja będę w bibliotece z naszymi gośćmi, jakby co.
Prawdę mówiąc chciała po prostu chwilę odpocząć od powstałego zamieszania, a nie mogła wyrzucić dostojnych gości przez śluzę, na co – prawdę mówiąc – miała w tym momencie wielką ochotę.
– Ja pójdę poszukać Daty – powiedziała Deanna z własciwym sobie wyczuciem chwili – Worf, zechcesz mi towarzyszyć?
– Zechcę.-
warknął Klingon, wciąż rozcierając bolący kark i popatrując przy tym na Keras, która ukradkiem pokazała mu zwiniętą pięść. Wyraz jej twarzy był łatwy do odczytania i Worf przyrzekł sobie, że będzie trzymał usta na kłódkę, póki nie opuści pokładu tego dziwacznego statku.
Kapitan Zakrzewska i Jean Luc Picard przeszli do pokładowej biblioteki, urządzonej po staroświecku i kapitan Enterprise aż gwizdnął na widok zgromadzonych tam tomów.
– Wolicie retro?
– A tak jakoś.... Papierowa książka ma duszę, czego nie da się powiedzieć o formie elektronicznej.
– Ambasador Spock by w tym momencie powiedział, ze to wysoce nielogiczne stwierdzenie.
– zachichotał Picard.
– Ambasador? To ten spiczastouchy jeszcze żyje i jest teraz ambasadorem?
– Tak, na Romulusie. Widzieliśmy się całkiem niedawno.
– O, to fajnie
– ucieszyła się Lilianna – Mam tu coś co do niego należy.
Wyjęła z szuflady ciężkiego biurka kilka złożonych kartek.
– Kiedyś gościliśmy tu kapitana Kirka i jego wolkańskiego przydupasa – wyjaśniła – Zostawili to przez zapomnienie, a ja tak nosiłam w te i wewte... Co ich spotkałam, to zapominałam oddać, bo coś się działo no i tak mam toto do dziś. Może jeśli kiedyś zobaczysz jeszcze Spocka, to mu oddaj.
– Tradycyjny list?
– Widać Spock to nie taki znowu przeciwnik starych rozwiązań.

Picard przyjął machinalne podane mu kartki, nie przerywając rozglądania się po bibliotece.
Mogę tu trochę poszperać? – spytał. Lilianna ziewnęła.
Rób co chcesz – przyzwoliła – Wiesz co? Bądź aniołem i pozwól mi się trochę zdrzemnąć, choć kwadrans. Jestem wykończona. Jakby co się działo, to mnie obudź, ale lepiej nie.
- Dobra. Ja sobie znajdę coś do czytania, a ty się prześpij.

Lilianna zwinęła się jak kotka w jednym z głębokich foteli i natychmiast zasnęła. Kapitan Picard dokończył zwiedzanie biblioteki i sam zapadł w drugi fotel. Sam był bardzo zmęczony. Machinalnie rozłożył trzymane wciąż w ręku kartki i zaczął czytać. W miarę tej czynności jego oczy robiły się coraz bardziej okrągłe....


3 komentarze:

  1. Nie masz żadnych względów dla mojej przepony, prawda? Michałowa trzymasz w formie, Keras przejawia bojowość jak się należy, no a rączkę musi mieć jak kafar, skoro Worfa tak sponiewierała. A Data? Albo zwiedza na własną rękę, albo ma nieplanowane spotkanie w cztery oczy z niejakim Q, skoro go nie ma?
    A, jeszcze list Spocka... I zdziwienie Picarda... O ile pamiętam, to przy ostatniej bytności tegoż na pokładzie "Hermasza" zaszło pewne tête-à-tête w holodecku. Ale o tym to chyba nie pisał?
    Tak czy tak, alles zusammen daje niezły masaż przepony. I zapowiada się smakowity ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. To mnie zaintrygowałaś jeszcze bardziej....

    OdpowiedzUsuń