UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

XCI.


Pozostawiony na stanowisku dowodzenia (przez akceptację pani kapitan), Michałow przez chwilę myślał, a w jego oczach tańczyły diabelskie ogniki. Krzysztof Majcher, wspólnik w „zamachu stanu”, patrzył na niego wyczekująco.
– Hej, Hermaś! – zawołał wreszcie inżynier.
– Słucham, królu złoty.- odezwał się przepity głos Hermasza.
– Przede wszystkim przełącz mostek na rezerwowy układ podtrzymania.
– Robi się.
– A teraz zrobisz tak: powoluśku zredukujesz ilość tlenu w atmosferze statku.
– Do jakiego poziomu, złociutki?
– Póki się wszyscy nie pośpią. Nie znam się na poziomach, chyba że chodzi o to, co można zmierzyć wasserwagą.
– Dobra, zrobię to na oko.

Michałow przełączył główny ekran na system monitoringu wewnętrznego i pilnie obserwował to, co działo się na statku.
A szto, jeżeli kto ucierpi? Kogda wozducha nie chwatajet, czełowiek możet stat’ bol’nym. – wyraził swe wątpliwości Osip Zajczik, odpędzając niecierpliwym ruchem jęczącego mu nad głową Jaśka Gąsienicę („Panocku, a kaj moja kapiton? Jo mówiłech, co z nio póńde, tośwa mi nie dali...!”).
Wypuśćcie mnie stąd, kanalie! – wył zamknięty w schowku Pierwszy Oficer. Andorianka T’enga, która miała najbliżej, kopnęła w drzwiczki.
– Cicho tam, bo zaknebluję! – krzyknęła. W wyraźny sposób wczuła się w rolę pirata, przejmującego statek – Przepraszam, sir inżynierze, co to jest wasserwaga?
– Takie stare narzędzie do wyznaczania poziomu. Do pionu używało się wahadełka.-
wyjaśnił jej Michałow, nie odrywając oczu od ekranu. Na całym statku wciąż trwały kłótnie, pyskówki i ręczne starcia, powoli jednak sytuacja zaczynała się normować. Jeden po drugim ludzie ulegali nieprzezwyciężonej senności, kładli się gdzie kto mógł i zasypiali ciężkim snem.
– I bęc. I następny.- mamrotał do siebie z wielkim zadowoleniem Michałow – I tak ma być. Wszyscy spać. Rąsie na kołderkę.
W pewnym momencie jednak wytrzeszczył oczy i podregulował zoom.
O w mordę jeża! Macie tu jakiś aparat tlenowy?! – zawołał.
– W schowku pod konsolą. – podpowiedział mu znudzonym głosem Jędrek Karpiel – A co?
– A pstro. Już wiesz co?
– inżynier szybko założył na twarz maskę – Hermasz, odblokuj turbowindę!
Jego zachowanie bardzo zaciekawiło uprzywilejowaną grupkę zajmującą mostek, więc gdy wyszedł, stłoczyli się wszyscy przy ekranie i wtedy zobaczyli to, co Michałow ujrzał już wcześniej. Po trzecim pokładzie szedł sobie wolnym krokiem Sixto, wyszukując kocim wzrokiem ofiary wśród leżących na korytarzu załogantów. Kilka kropli krwi, spływającej po jego brodzie, wyraźnie mówiło że zdążył już się gdzieś zatrzymać na małego drinka. Kędzierzawy wampir ostatnio mało się udzielał w życiu załogi, przeważnie śpiąc w swoim schowku. Replikowana krew nie zaspokajała wszystkich jego potrzeb. Był ospały i rzadko się pokazywał, ale teraz najwyraźniej nabrał wigoru.
Michałow dopadł go w ekspresowym tempie i złapał za kark.
– No co? Wyszedłem coś zjeść! – zaprotestował piskliwie wampir.
– Ja cię tu zaraz nakarmię szkłoburgerem, pasożycie ty jeden! – inżynier potrząsał nim przez chwilę, potem powlókł za sobą. Po chwili obaj znaleźli się na mostku.- Skurczybyk polowanie sobie urządził, Bredzisław Komorowski się znalazł!
– Nie zrobiłem nic złego.-
Sixto uwolnił się z jego rąk i poprawił kołnierzyk – Każdy ma prawo od czasu do czasu zjeść coś świeżego, nie tylko w kółko zupki w proszku i konserwa.
– Trzymajcie mnie, bo go zabiję! Ty masz prawo wyłącznie do kołka z osiki! Kołkiem sam jesteś, a ja cię zaraz osikam!
– pieklił się Michałow, zdzierając aparat tlenowy. Ze zdenerwowania szarpnął za niewłaściwy pasek i maska się zaklinowała na amen. Nie dawał rady jej ściągnąć, bo nos i uszy przeszkadzały, co go tak wkurzyło, że zaczął sypać słowami, których na pewno nie użyłaby Linda Evans, ale za to bezsprzecznie nie powstydziłby się ich Boguś Linda. Dopiero gdy Karpiel, Jasiek i T’enga przyszli mu z pomocą, maska dała się zdjąć, choć została w trakcie tych manipulacji rozczłonkowana na małe fragmenty. Uwolniony inżynier wyrzucił z siebie następna porcję wiązanek słownych, a potem żądnym krwi wzrokiem rozejrzał się za swą ofiarą. Sixto przezornie schował się pod fotelem sternika i stanowczo odmówił wyjścia stamtąd, dopóki Michałow się nie uspokoi. Ponieważ rzeczony proces mógł potrwać, zanosiło się na to, że Majcher będzie musiał sterować siedząc na prawdziwym wampirze, mogącym w każdej chwili wbić mu kły w zadek.

Podczas gdy na mostku Hermasza trwała awantura o prawa bądź nieprawa krwiopijców, kapitan Zakrzewska dochodziła powoli do siebie w ambulatorium Enterprise. Doktor Crusher pracowała nad nadaniem neutralizatorowi gazowej formy, von Braun podrywał pielęgniarki, zaś Keras poszła z Worfem do holodeku, by udowodnić, że jest od niego lepsza w walce wręcz. R’Cer powędrował do działu naukowego, zostawiwszy córeczkę w pokładowym pokoju dla małych dzieci, gdzie T’Allia bawiła się świetnie w towarzystwie maluchów innych ras. Towarzystwa Liliannie, bardzo źle znoszącej chemiczną walkę w organizmie, dotrzymywał Wesley Crusher, z którym mała Polka z punktu znalazła wspólny język. Genialny młodzieniec bardzo interesował się szczegółami podróży w czasie, a choć Lilianna wyjaśniła mu, że było to raczej „zwykłe skołowanie rzucawkowe” niż uczciwe przemieszczanie temporalne, to i tak chciał wszystko wiedzieć. Kapitan Zakrzewska z chęcią opowiadała mu o figlach Q, a potem przeszła do historii swego statku, która najwyraźniej też zainteresowała Wesa.
– Nie miałem pojęcia, że blisko sto lat temu budowano tak odporne statki! – wykrzyknął w końcu – Chyba żaden z dzisiejszych nie przetrwałby takich przygód.
– Ba, bo mój Hermasz to nie jest produkcja seryjna.
– wyjaśniła mu z dumą Lilianna – Montowali go Polacy, z części kupionych na lewo. Takie składaki zawsze przetrwają dwa razy dłużej niż fabryczne modele.
– Wierzę, ale teraz naprawdę nie zdoła go pani obronić. –
powiedział Wesley, poważniejąc – Już dawno weszły w życie przepisy, które zabraniają samowolek w konstrukcji okrętów gwiezdnych. Może pani walczyć, ale nie zdoła pani przekonać dowództwa. Ja wiem, że dla kapitana utrata statku to utrata części samego siebie, ale...
Lilianna wzruszyła ramionami.
– Wiem że głową muru nie przebiję. – przyznała niechętnie – A gdyby nawet, to co będę robić w sąsiedniej celi? Nie wiem tylko, jak ja to powiem swoim ludziom, a zwłaszcza ekipie inżynieryjnej. Oni gotowi zaatakować kwaterę główną. Kochają ten statek i wiesz, chłopcze, kochają latać.
– To może akurat dałoby się załatwić...

Wesley urwał i wstał, bo do ambulatorium weszła akurat admirał Rossa.
– I jak się pani czuje? – spytała szorstko.
– Ujdzie w tłoku. – odparła smętnie kapitan Zakrzewska – W nocy, o północy i przy gęstej mgle.
– Nie bardzo rozumiem, ale przyjmuję, że lepiej. Rozmawiałam w pani sprawie z kwaterą główną i musi się tam pani ze mną udać.
– Jeśli chodzi o to, że trochę pani nawrzucałam...
– Nie, nie o to. Wiem, że była pani pod wpływem chemikaliów. Musimy jednak podjąć decyzję, co zrobić z pani załogą. I oczywiście z panią.
– Wuj, bupa i kamni kupa.-
mruknęła Lilianna zrozpaczonym głosem i poprawiła zimny okład na głowie.
– Że co, proszę?
– Dziękuję. Nie mam chyba wielkiego wyboru. Co za psiakrewskie szczęście... Jak ja tego Q jeszcze kiedy dorwę, to mu nogi z dupy powyrywam.

Młody Crusher parsknął śmiechem i z trudem stłumił go pod wpływem surowego spojrzenia pani admirał.
– Gdyby to było takie łatwe...
– Polak potrafi, młodzieńcze. No dobra, pani admirał. Przełknijmy ten kielich goryczy jak najszybciej.

5 komentarzy:

  1. Szczerze jestem zaintrygowany postępowaniem Michałowa. Co on kombinuje? Z kolei uwaga o głowie, murze i sąsiedniej celi - cymesik!
    a I Wesley Crusher się pojawił. Wciąż jako p.o. sierżanta?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli Crusher jest w PO to skończył gorzej niż myślałem, a nawet gorzej niż zasługiwał, choć przy tym drugim bym się nie upierał za bardzo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhahaha! No nie wiem czy jest w PO, warto by spytać.

      Usuń
    2. Niezadługo po otwarciu lodówki wyskoczy na mnie kiepski dowcip polityczny. Litości!

      Usuń