UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

środa, 7 sierpnia 2013

LII.

Był środek pokładowej nocy. Załoga Hermasza spała snem sprawiedliwych, jedynie dwa patrole ochrony krążyły ospale po pokładach, niczego nie sprawdzając, bo też nic im się nie chciało. Wszędzie trwała błoga cisza i spokój, nic więc dziwnego, że gdy nagle rozdarł się pokładowy radiowęzeł, zapanowała niejaka panika. Ludzie wyskakiwali na korytarz jak stali i przez dłuższą chwilę statek przypominał plażę w Miami, gdzie tekstylni i nudyści opalają się razem w zgodzie i pokoju, przemieszani ze sobą niczym przysłowiowy groch z kapustą. Powstał taki harmider, że wywabił na z kwater nawet ojca Maślaka i siostrę Ofelię, których oburzone tą powszechną Babilonią wrzaski powiekszały tylko ogólny burdel. Sixto, który się nie obudził bo w ogóle nie spał (jak przystało na wampira), tańczył wkoło i siał zamieszanie, usiłując gryźć w szyję kogo popadło i uspokoił się dopiero wtedy, gdy Keras palnęła go po głowie bat'lethem na płask.
- Biją, pani kapitan! - poskarżył się Liliannie, gdy ta zjawiła się wreszcie.
- I bardzo dobrze robią - odparła nielitościwie Zakrzewska, poprawiając lokówki nad czołem - Takich tylko lać w mordę.
- To kołtuństwo, rasizm, ksenofobia i nietolerancja.
- Czyli nasze polskie dziedzictwo. Zapomniał pan jeszcze o faszyzmie. Zamknij się pan, do cholery, mam teraz ważniejsze sprawy niż wysłuchiwanie czyichś skarg. Keras, niechże pani z łaski swoje wsadzi sobie gdzieś to żelastwo!
- Czy to oficjalny rozkaz?
- spytała zdetonowana Klingonka, oglądając swój bat'leth z taką miną, jakby widziała go pierwszy raz w życiu i zastanawiała się, do czego służy.
- Nie, oczywiście że nie - zapewniła ją pospiesznie Lilianna - To taka formuła semantyczna. Tylko niech pani tym nie wymachuje, bo jeszcze zmniejszy mi pani stan osobowy załogi. A propos załogi: BACZNOŚĆ MI TU! SPOKÓJ MA BYĆ!
Głos kapitan Zakrzewskiej miał to do siebie, że potrafił przebić się przez ryk startującego odrzutowvca i zatrzymać w miejscu szarżującego byka. Nic zatem dziwnego, że spłoszona załoga znieruchomiała i umilkła, spoglądając na swego dowódcę pytającym wzrokiem.
- Bawicie się w Raj? - spytała po chwili Lilianna, lustrując z niejakim zainteresowaniem wdzięki swych załogantów, niekiedy niczym nie osłonięte - Wiem że jest tu dość ciepło, ale żeby zaraz przebierać się za Adama i Ewę?
- Adam i Ewa w Raju
zarżnęli prosiaka w maju
Słoninę z niego sprzedali
a zadek sobie schowali.

- wyrecytował odruchowo Mścisław Czerep, sternik i chodząca pokładowa biblioteczka w jednym.
- Zamilknij, bluźnierco! - wsiadł na niego ojciec Maślak, nerwowo poprawiając przy tym nocną sutannę - Wszyscy, jak tu stoicie, jesteście jednym wielkim grzechem przeciw wszystkim przykazaniom! Powiadam, wasz grzech jest wielki!
- Zależy, jak kto ma. -
mruknęła Allandra Michałow, zerkając wymownie na przyokrywających się pospiesznie czym popadło nagusów.
- Zamknij natychmiast oczy! - zdenerwował się jej mąż - Nie powinnaś patrzeć na takie widoki.
Allandra wymownie popukała się w czoło.
- Co to, ja gołego chłopa nie widziałam?
- Ale chyba nie tylu naraz!
- A co to za różnica? Kto widział jednego, to jakby widział wszystkich.

Tę smakowitą konwersację przerwała kapitan Zakrzewska i zwróciła się do wszystkich z zasadniczym pytaniem:
- Kto, do jasnej zmory, jest autorem tego alarmu?
Ludzie wymienili spojrzenia, wzruszając ramionami i robiąc przy tym miny mające oznaczać, że nie wiedzą, co się właściwie wydarzyło.
- No, jeśli w tej chwili nie zjawi mi się ten dowcipniś...! - zaczęła Lilianna podniesionym głosem, ale urwała, bo przez tłum przepchnął się właśnie Osip Anegdotycz, wlokąc za kołnierz wierzgającego i sypiącego "wyrazami" Dinosława Trekowskiego.
- Wot eta skatina włączyła radiowęzeł! - oświadczył wściekle - Barysznia, ja radzę: prestupnik w turemnoj zamok!
- Puszczaj, buraku!
- profesorowi udało się wreszcie uwolnić z rąk Zajczika - Pani kapitan, proszę powiedzieć temu kacapowi, gdzie jego miejsce!
- Żebym ja panu czego nie powiedziała!
- wrzasnęła kapitan - Co za brewerie pan urządza w porze odpoczynku?!
- No czego? Sam bym się wytłumaczył, gdyby ten Żyd mnie nie napadł!
- Powtórz, jak ty mnie nazwał, swołocz prakliata?!
- Żyd polny pszenno-buraczany!

Osip Anegdotycz zamachnął się na odlew, w sukurs przyszła mu Keras i pewnie we dwoje wykończyli by profesora na amen, gdyby nie zapobiegli temu żołnierze ochrony - zbiegiem okoliczności byli to akurat Baruch Kinderman i Saul Rozenfeld.
- Do aresztu z tymi gojami - zarządziła kapitan - Nie, czekać: co pan w końcu chciał ogłosić przez ten megafon, Trekowski?
- Że odkryłem, jak wyciągnąć Voyagera z tej całej anomalii. Ale uprzedzam, że jak ja będę w brygu, to nie mam zamiaru pracować... zwłaszcza jeśli na obiad podadzą mi czulent i faszerowanego szczupaka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz