UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

czwartek, 12 grudnia 2013

LXI

- I co, naprawdę mówisz, że Federacja tych Makusiów w ten sposób wystawiła do wiatru? - kapitan Zakrzewska wyraźnie nie mogła uwierzyć w opowiadanie kapitan Janeway - To nie po honorze... Jak można własnych obywateli opuścić, gdy walczą z obcą potęgą?
- Niestety, tak wygląda polityka - wyjaśniła jej smutno Kathryn - Mnie się to też nie podoba.
Obie panie rozmawiały o Maquis i ich klęsce, popijając przy tym replikowaną kawę. Dawno już przeszły na "ty".Wycieczka po Voyagerze napełniła kapitan Zakrzewska wielkim podziwem dla możliwości technicznych przyszłej Federacji, natomiast opowieść o wojnie z Cardassią i dyplomatycznych matactwach przygnębiła ją i sfrustrowała.
- Słusznie powiada Matias von Braun, że kto nie chce wyciągać lekcji z historii, skazany jest na jej powtarzanie. A wystarczyłoby, żeby te pierdzistołki pouczyły się trochę, zaraz by wiedziały, jakie są skutki podobnych ustępstw.
Janeway myślała właśnie, co by tu powiedzieć na obronę władz Federacji, gdy drzwi oranżerii otworzyły się i Tuvek wepchnął do środka przystojnego, kędzierzawego bruneta.
- To należy do pani? - zwrócił się rzeczowo do Lilianny.
- Pani kapitan, tu też biją. - poskarżył się czarnowłosy przystojniak, robiąc żałosną minę dziecka, któremu ktoś zabrał lizaka.
- I bardzo dobrze. Co zrobił? - spytała kapitan Zakrzewska do niewzruszonego Wolkanina.
- Złapałem go jak gryzł w szyję porucznik Kristinę Fernandez, a porucznik Fernandez była z tego bardzo zadowolona. - zaraportował Tuvok.
Lilianna spojrzała surowo na gryzonia, który spuścił niewinnie oczy i mruknął:
- No właśnie, podobało się jej...
Urwał, bo mała Polka trzepnęła go otwartą dłonią w kark i spojrzała na zdumioną Janeway.
- Pani wybaczy, to jeden z moim pasażerów na gapę. Wampir. Zasnął po pijanemu w jednej ze skrzyń i objawił się jak już nie było go gdzie wysadzić.
- Jeden z...? A ilu masz tych pasażerów?

Kapitan Zakrzewska przez chwilę liczyła na palcach, a potem odparła:
- Sześcioro, jeśli weźmiemy pod uwagę wyłącznie humanoidów. Ten tu gagatek, Allandra Michałow, Keras i trzy girlsy od von Brauna. O ile zdążyłam się połapać, to są to dwie Ziemianki i Orionka. Sixto zwykle pije krew replikowaną, ale czasem bawi sie w Drakulę i trzeba doprowadzić go do porządku. Na co dzień śpiewa w pokładowym barze i udaje idola. Wiem, jak to wygląda, ale za Hermaszu nie takie rzeczy się działy.
- O matko... Ja muszę zobaczyć ten statek.
- Nie widzę przeszkód. Ja i tak muszę odstawić Sixta do aresztu, to przy okazji pokażę ci swój dom wariatów. Czy twój szef ochrony mógłby się wybrać z nami? Ktoś musi złożyć zeznania.

Janeway spojrzała na Tuvoka, który w tym momencie wyglądał tak, jakby zwiedzanie polskiego statku było ostatnią rzeczą, na jaka mógłby mieć ochotę. Mimo to na pytający wzrok swojej kapitan odpowiedział:
- Jeśli taki będzie rozkaz...
- No to postanowione
- powiedziała Kathryn wesoło - Chodźmy do hali transportu. Chakotay, w czasie mojej nieobecności pan dowodzi. Jakby co, to wie pan, gdzie mnie szukać. Zresztą pewnie problemów nie będzie.
- Niech pan pilnuje moich ancymonów -
dodała kapitan Zakrzewska - R'Cer jest w ambulatorium, Michałow w maszynowni z tą Borg, a pierwszy oficer diabli wiedzą gdzie. Zabiorę ich później, niech się napatrzą.
Chakotay spojrzał na Kathryn, która potwierdziła słowa "koleżanki" energicznym skinieniem głowy. Wyglądała na bardzo podekscytowaną tą całą sytuacją. Tuvok zadał sobie wprawdzie po cichu pytanie, dlaczego kapitan Voyagera, zwykle rozważna i nierychliwa w działaniu, dała się tak ponieść emocjom, ale na głos nie powiedział nic. Wolał zmilczeć, doszedł bowiem do wniosku, że jego zwierzchniczka i zarazem przyjaciółka może potrzebować na "bratniej jednostce" niejakiej ochrony, bo sądząc po znanych mu już członkach załogi, była ona co najmniej niebanalna.
Wezwanie do transportu zostało niespodziewanie zignorowane, więc zaniepokojona Lilianna poprosiła o przesył z voyagerowego teleportera. Zmaterializowawszy się w adekwatnej hali Hermasza skonstatowała, że jej technik transportu leży na podłodze z książką pod głową i śpi. Już-już miała zrobić piekło na cały pokład, gdy dostrzegła na szyi Lalewicza dwa niewielkie siniaki.
- Sixto, do jasnej cholery! - huknęła - Uśpiłeś Lalunię?!
- Ojej, taki raban nie wiedzieć o co
- stęknął boleściwie wampir - Nie chciał po dobroci, to go przekonałem do współpracy, ot i wszystko.
Kipiąca złością Lilianna pochyliła się i wymierzyła Lalewiczowi lekki policzek. Technik poderwał się, zamrugał nieprzytomnie oczami i jego rozespany wzrok padł na Tuvoka.
- O matko, Wolkan kominiarz... - jęknął ze zdumieniem.
- Jaki kominarz? - zbita z tropu Lilianna spojrzała na szefa ochrony Voyagera - A, ten. No co też pan, Lalunia, to naturalny że tak powiem Wolkanin, choć w żałobnym kolorze. Oni chyba tacy bywają, tam u nich gorąco jak sto diabłów.
- Nasi są biali. Nawet jakby zielonkawi
- Lalewicz pozbierał się z podłogi i otrzepał - A nie wie pani czasem, czemu ja przed chwilą leżałem? Głowę bym dał, że siedziałem i czytałem sobie jak należy.
- O to należałoby już spytać Sixta i pogadacie o tym, jak wyjdzie z mamra. Na razie posiedzi sobie, to mu się brykać odechce.
=/\= Ochrona, patrol do przesyłowni!

Po chwili drzwi się rozsunęły i do pomieszczenia wmaszerował oddział trzech dziewczyn, które zasalutowały swojej kapitan i uroczyście odebrały Sixta z rąk Tuvoka.
- Tydzień aresztu - poinstruowała je Lilianna - I bransoletka elektroniczna po wyjściu. Czy na pokładzie panuje choć względny porządek? Bo chcę oprowadzić gości.
- Skoro mają ochotę wizytować wariatkowo, to chyba wiedzą czego się spodziewać. -
burknął buntowniczo Sixto, któremu było już wszystko jedno. Zakładająca mu właśnie kajdanki Maura spojrzała na swoją kapitan z zakłopotaną miną.
- No, nie bardzo - wyznała - Widzi kapitanka, ojciec Maślak wyliczył z matematyczną ścisłością, że mamy dzisiaj Trzech Króli i zarządził procesję.
- Kogo macie?
- nie zrozumiał Tuvok.
- No, Trzech Króli... Święto takie. I ta procesja, prawdę mówiąc, zaraz tu będzie.
Kapitan Zakrzewska z obłędem w oczach wypadła niczym oparzona na korytarz. Znała dobrze swego kapelana i jego pomysły, ale całkiem słusznie wyrozumowała, że dla kapitan Janeway i jej szefa ochrony mogą one stanowić niejakie zaskoczenie. Wspomniana dwójka, nie chcąc niczego stracić, pospieszyła za nią, tuż za progiem hali transportu wpadając na ogromne, kudłate psisko, które na ich widok wpadło w szalony entuzjazm.
- Eee, przez ekran to on się wydawał mniejszy... - wydukała Janeway, podczas gdy pies skoczył na pierś Tuvoka i serdecznie przejechał mu jęzorem po twarzy. Mina Wolkanina wskazywała w tej chwili na to, że po raz pierwszy przeżywa podobnie uwłaczającą jego godności sytuację.
- Spokój Misiek! - zawołała Lilianna - Nie bójcie się, jest łagodny.
- Umpf.
- przyświadczył basowo owczarek i zaczął się łasić do Janeway. Kathryn, choć bardzo lubiła psy, ledwie zwróciła na niego uwagę, gdyż korytarz, w którym się obecnie znalazła, wyglądał zbyt niezwykle by mogła skupić się na czymkolwiek innym. Co dopiero mówić o nadchodzącym pochodzie...
.

1 komentarz:

  1. Khem a to nie bylo tak ze te 3 tancerki plus 2 braci blizniakow to z rodziny jednego z zalogantow?

    OdpowiedzUsuń