UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

środa, 8 stycznia 2014

LXIV

- Lecimy w kosmos roziskrzony
Komety łapiąc za ogony...
Lecimy, nudzimy się...
- zacytował melancholijnie sternik Czerep. Kapitan Zakrzewska nie zwróciła na niego uwagi.
- A co to znowu za dywagacje?! - wrzasnęła, całkiem wyprowadzona z równowagi - Patrzcie go, cwaniaka, rady będzie mnie dawał! Trzymajcie mnie, bo zrobię mu krzywdę!
Ponieważ nikt nie pokwapił się jakoś, by iść za tą sugestią, odtrąciła Ingę od konsoli i przełączyła kanał na ambulatorium, gdzie R'Cer najspokojniej w świecie rozmawiał sobie z AHM. Zdawało się, że w ferworze dyskusji zupełnie nie zauważyli,. co działo się z oboma statkami.
- Komandorze R'Cer! - ryknęła kapitan do mikrofonu, aż Wolkanin drgnął.
- Słucham, pani kapitan.
- W tej chwili uda się pan do maszynowni i aresztuje Karola Michałowa pod zarzutem niesubordynacji i dywersji!
- Ja mogę go aresztować -
oświadczył R'Cer z dostojeństwem - Ale co to da, skoro zaraz każe go pani wypuścić?
Kathryn Janeway potrząsnęła głową z desperacją.
- Ładne rzeczy - mruknęła, a na głos spytała - Naprawdę każesz go wypuścić?
- Od razu to na pewno nie, niech pokibluje parę dni!
- parsknęła wojowniczo Lilianna, a potem oklapła, machnęła ręką i dodała - Rzecz w tym że niewiele więcej mogę mu zrobić. Tylko on zna wszystkie tajniki naszej maszynowni i bez niego leżymy jak neptki. Mogłabym go najwyżej zdegradować, ale i to niemożliwe.
- Dlaczego?
- Bo ten skurczybyk w ogóle nie jest zmobilizowany. Ma rangę porucznika, ale tylko grzecznościową, bo w papierach figuruje jako cywil. Nawet nie powąchał drań Akademii.
- No to rzeczywiście masz kłopot.

W głosie Janeway brzmiało chłodne współczucie. Stojący za jej plecami Tuvok rozsądnie milczał, choć na myśl przychodziły mu słowa zgoła pozbawione szacunku dla dowódcy, mającego TAKĄ załogę. I pewnie wytrwałby w swym postanowieniu, żeby się do niczego nie wtrącać, gdyby nie uczuł się znienacka pociągniętym za nogawkę munduru. Spojrzawszy w dół ujrzał małą Wolkaneczkę, którą widział przedtem przez wideołącze. Patrzyła na niego z dołu, a jej oczka wyrażały na przemian ciekawość i niezrozumiałą dezaprobatę. Przez chwilę patrzyli na siebie, jakby grali w "kto pierwszy mrugnie".
- Gdzie tata? - spytała wreszcie dziewczynka.
- Nikt cię nie uczył, by nie przeszkadzać dorosłym? - Tuvok uznał, że to dobry moment, by przekazać małej rodaczce którąś z zasad wolkańskiego dobrego wychowania. Okazało się jednak, że trafił kulą w płot, bo dziewczyneczka zostawiła wprawdzie w spokoju jego spodnie, ale za to rozdziawiła szeroko buzię i zawyła na cały głos niczym syrena strażacka:
- CHCIĘ DO TATYYYY!
Tuvok stracił na moment pewność siebie, nie mógł bowiem przypomnieć sobie by kiedykolwiek widział wolkańskie dziecko, tak się zachowujące, zaś kapitan Zakrzewska, najwyraźniej przyzwyczajona najwyraźniej do tego rodzaju ryków, nawet nie przerwała wyjaśniania Janeway, jak pojawił się na jej statku taki okaz jak Karol Michałow. Ojciec Tadeusz, westchnąwszy ciężko, przestał czyścić swój zbeszczeszczony ornat i wziął wrzeszczącą dziewczynkę na ręce.
- No cicho, aniołku, cicho - powiedział - Popatrz, tatuś jest tam, na drugim statku i zaraz tu wróci. Synu, dzieci też musi pan straszyć?
Ta ostatnia uwaga była oczywiście skierowana do Tuvoka, który tym razem nie wytrzymał i wypalił:
- Jak można wychowywać dziecko bez żadnej dyscypliny?
- Gdzieś tu mamy dyscyplinę, a raczej to Majcher ma w swoich zbiorach
- wtrącił się sternik Czerep - Taką z rzemieni, na koziej nóżce. Przynieść? Może pożyczy jak go grzecznie poprosić.
- Dzidzia nie chcie aty-aty...
- zapiszczała płaczliwie Wolkaneczka, obejmując księdza za szyję.
- Też pomysł. Panie Tuvok, jak pan nie ma nic mądrego do powiedzenia, niech się pan lepiej nie odzywa, a pan, panie Czerep, niech pilnuje sterów - kapitan poklepała dziewczynkę po plecach, zabrała ją ojcu Maślakowi i oddała T'Shan, która zjawiła się właśnie na mostku w poszukiwaniu córki - Panie R'Cer, proszę jednak z łaski swojej udać się do maszynowni i dostarczyć mi tego łobuza Michałowa. Już ja sobie z nim pogadam.
- Skoro tak brzmi rozkaz...
- R'Cer nie dokończył i wyszedł z ambulatorium.
- Da sobie radę? - spytała z powątpiewaniem Inga Lausch, która dobrze znała głównego inżyniera Hermasza. Popatrzyła przy tym pytająco na kapitan Zakrzewską, która wzruszyła w odpowiedzi ramionami.
- Nie wiem. Chodźmy do hali transportu, zaraz będziemy wiedzieć na czym stoimy.
Na to zaproszenie zareagowała nie tylko kapitan Janeway i Tuvok, do których w końcu było ono skierowane, ale wziął je do siebie ksiądz, doktor T'Shan, Inga, Jędrzej Karpiel oraz Misiek. Ten to malowniczy orszak przemaszerował przez główny hall aż do drzwi ozdobionych napisem "Hala transportu imienia Ferdynanda Kiepskiego". Zastali tam bardzo zaaferowanego Jaśka Gąsienicę, który zdążył już zdjąć komżę, za to w objęciach trzymał skowyczącego Vuvu. Mały vole jakimś sposobem wyczuł, że jego pan jest w opałach i za wszelką cenę usiłował wleźć do przesyłowni, w czym przeszkodził mu dzielny góral.
- Macie tu plagę kardasjańskich norników? - spytała kapotan Janeway z umiarkowanym zainteresowanie.
- Kiero plage, panicko?! licta się ze słowamy! - obraził się Jasiek, który przywykł brać do siebie każde słowo krytyki pod adresem któregokolwiek zwierzaka na statku - Patrzajta ino, wlizie tako kaj jej nikt nie pytoł i kretykuje!
- Jasiek! W tej chwili morda w kubeł i przeproś naszego gościa!
- krzyknęła gniewnie Lilianna.
- Znacy jak, kurna? Mom wrazić morda w kubeł cy pytoć przebocenio? -
nie zrozumiał Jasiek, z trudem utrzymując wiercącego się vole'a i jednocześnie rozglądając się wkoło, wyraźnie w poszukiwaniu wymienionego wyżej naczynia do "wrażenia mordy".
- Logiczne pytanie, ale język nie do przyjęcia. - mruknęła kwaśno doktor T'Shan. Vuvu, który nie był co prawda duży, ale miał mnóstwo sił i energii, wyrwał się wreszcie góralowi i zaczął drapać w drzwi przesyłowni.
- Teraz i tak mamy co innego na głowie. Zostawmy lepiej na potem kwestie savoir vivre'u. - zaproponowała Janeway, z trudem hamując śmiech.
- Kaj tu pisuar, co wy panicko gadata?
- Rany koguta, cicho wreszcie być!
- wrzasnęła kapitan Zakrzewska, tupiąc w podłogę - Ty też, Vuvu! Kto tu do jasnej zmory rządzi, Bolek czy jego dzieci?! Wchodzimy do hali transportu i żebym ani piuknięcia nie słyszała, bo nie odpowiadam za siebie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz