UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

środa, 31 października 2012

XXXVII


- Syntezator żywności... zastanawiam się, czy nie jest to sprzeczne z Biblią. - narzekał ojciec Maślak, odbierając z "okienka" swoją porcję obiadową. W założeniu miały to być klopsiki z kaszą gryczaną, ale rozciapciana masa na talerzu nie przypominała niczego znajomego.
- Czemu miałoby być sprzeczne? - zainteresował się Krzysztof Majcher. Jego paprykarz wyglądał co prawda jak pasztet z pomidorami., ale że smakował nie tak najgorzej, to główny nawigator nie robił z tego problemu. Szczególnie, że od jakiegoś czasu próbował schudnąć.
- Bo w Księdze Rodzaju napisano, że w pocie czoła na chleb będziesz pracował... a nie że maszyna będzie za ciebie składała obiad z byle czego.
- Nie grymaś Tadek. A jak już o Biblii mowa, to bądź wdzięczny za twój chleb powszedni.
- skarciła księdza siostra Ofelia.
- Za chleb byłbym nie tylko wdzięczny, w rękę bym pocałował...Zwłaszcza gdy był to chlebuś wiejski, domowy, z masełkiem i szyneczką własnego chowu...
- Niechże ojciec zamknie świątobliwą twarzyczkę, bo nam się rozum przez ojca pomiesza. -
odezwały się wokół liczne znękane głosy.
Poglądy ojca Maślaka podzielała większa część załogi. Replikatory i syntezatory żywności nie działały, ich zdaniem, szczególnie dobrze, a sekcja inżynieryjna nie kwapiła się by je dostroić. Karol Michałow twierdził, że mają ważniejsze rzeczy na głowie i żeby wezwano jego ludzi, gdy sprzęt w ogóle przestanie działać, nie wcześniej. Póki komponowaniem posiłków zajmował się Matias von Braun, nie miało to wielkiego znaczenia, bo i tak brał z tych urządzeń tylko półprodukry i sam je przygotowywał, ale teraz problem urósł do rangi konfliktu międzynarodowego.
- Musimy chyba zepsuć te grzmoty. - jęczał sanitariusz Figielek, gdy czwarty dzień z rzędu musiał jeść na obiad to, co wyprodukował syntezator - Kiedy wreszcie otworzą mesę?
- Ja mogę wyważyć drzwi
- zaofiarowała się ochoczo Keras - Na pewno dam radę.
- Pani Zajczik, tu się drzwi nie wyważa, a smak tego, co jemy, jest nieistotny -
wypowiedział się R'Cer - Ważne, że zawiera wszystkie konieczne składniki, by nasze organizmy funkcjonowały w sposób optymalny.
Wszyscy załoganci, którzy stali w kolejce do replikatora, odwrócili się i popatrzyli na Wolkanina z takim wyrazem twarzy, jakby zastanawiali się, którą rękę mu najpierw złamać. R'Cer zmieszał się nieco.
- No co? Prawdę mówię. - mruknął pojednawczo.
- Kłamstwa mówić nie wolno. Niektórych prawd nie należy. - pouczyła go siostra Ofelia - A wy wszyscy zapamiętajcie, że je się po to, aby żyć, a nie po to, aby tyć.
- Siostra to powie ojczulkowi.
- wypowiedział się jadowicie pierwszy oficer. Ksiądz Tadeusz, w samej rzeczy odznaczający się raczej rubensowskimi kształtami, rzucił mu spojrzenie zapowiadające co najmniej ekskomunikę, ale w tym samym momencie na korytarzu pojawiła się kapitan Zakrzewska z Gizią na ramieniu. Stanęła skromnie na końcu kolejki, grzecznie odmawiając tym, co chcieli ją przepuścić.
- Córko, proszę zdyscyplinować tych, którzy kpią sobie z sutanny. - wykorzystał okazję Maślak.
- A co, sutanna zaczęła przemawiać ludzkim głosem i zażądała interwencji? - zdziwiła się Lilianna - To ciekawe, moje portki nigdy ani słowa nie powiedziały, a tak o nie dbam...
Cały korytarz zahuczał od gromadnego śmiechu, zaś ksiądz obraził się straszliwie, poczerwieniał i jednym tchem wygłosił nadprogramowe kazanie, z którego wynikało, że brak szacunku dla duchowieństwa to pewny bilet do piekła. Był mniej więcej w połowie, gdy umieszczony na ścianie głośnik zazgrzytał i oznajmił głosem Ingi Lausch:
=/\= Pani kapitan, posłusznie melduję: jakieś statki z lewej, na Allacha!
- Kiedy Inga przeszła na islam?
- spytał ze zdumieniem Grzesiek Brzęczyszczykiewicz.
- Nie pana sprawa. A nie spyta pan, co to za statki? - Lilianna podeszła do panelu - =/\= Hej, mostek, czy statki wykonują jakieś wrogie manewry?
Jak na zamówienie statkiem zatrzęsło.
- Starczy za odpowiedź? - spytała kwaśno doktor Lemowa, zbierając się z podłogi - Jak mi się wydaje, ktoś właśnie do nas strzelił.
- Nie, to raczej pochwycenie wiązką trakcyjną -
zaprotestował Brzęczyszczykiewicz, zgarniając z twarzy niezidentyfikowaną papkę. W momencie wstrząsu próbował właśnie uzyskać z replikatora spaghetti z sosem bolognese.
- No to wezmą nas do niewoli - zaczął swoim zwyczajem prorokować ponuro Cezary Małpeczka - Będą nas wykorzystywać w kopalni, do walk na arenie i eksperymentów medycznych, a także gwałcić.
- Wszystkich? Stelmacha też? Musieliby być zdesperowani.
- zachichotał Grzesiek, wyraźnie usiłując sobie wyobrazić tę scenę.
- Chcecie zostać ukarani aresztem kabinowym? Mordy w kubeł - zażądała gniewnie kapitan i zwróciła się do głośnika -=/\= Jakieś wrogie działania?
-=/\= Nie, skąd
- odparła Inga poirytowanym głosem - Ten idiota Milcz się przestraszył, źle skręcił i wpakował nas na asteroidę.
- Należy mu się mandat i dwadzieścia pięć punktów karnych.
- skonstatował ponuro Arek - Brzęczyszczykiwicz, niech pan przestanie się wycierać i zmieni mundur.
Zalecenie było na ogół słuszne, choć to, co zastępca głównego inżyniera miał na sobie, i tak nie mogło już bardziej ucierpieć - jeśli się weźmie na uwagę to, że przed obiadem Grzesiek sprawdzał układy inercyjne i wyszargał się w sposób nieprawdopodobny. Maszynownia nie słynęła ze schludności swych pracowników, zatem nic dziwnego, że Brzęczyszczykiewiczowi nawet w głowie nie postało, by przed udaniem się na replikowany obiad coś ze sobą zrobić.
-=/\= Inga, a co z tymi statkami? - nie ustępowała Lilianna.
-=/\= Zatrzymały się i nas obserwują.
-=/\= Dobra, to zachowujmy się jakby nigdy nic. Idę na mostek
- kapitan westchnęła i zamknęła łącze - Przyślę Jaśka po swój obiad. Może być byle co, aby dało się przełknąć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz