UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

wtorek, 2 października 2012

XXXIV

Walne zebranie, zarządzone przez kapitan Zakrzewską, bardzo wszystkich zaciekawiło. Załoganci snuli najrozmaitsze domysły, co też takiego "stara" chce im powiedzieć, co mniej zdyscyplinowani na wszelki wypadek robili rachunek sumienia. Małżeństwo Kwieków z sekcji zaopatrzenia przysięgało na wszystkie cygańskie świętości, że niedobory w magazynach wynikły z winy centrali i na wszelki wypadek oboje zabrali ze sobą do konferencyjnej księgi przychodu i rozchodu. Karol Michałow, nie wiedzieć czemu, wziął zwołanie zebrania do siebie i na długo przed wyznaczoną godziną dorwał kapitan Zakrzewską, jak wychodziła z łazienki, po czym podniesionym głosem zażądał wyjaśnień, czemu to właśnie jego wini się za każdą niedogodność na statku. Karol mówił, nawet w stanie kompletnego uspokojenia, głosem przypominającym zejście lawiny w Alpach, a w sytuacji adrenalinopędnej wrzeszczał niczym wyjec afrykański podczas rui (tak to określała Jolka Stern), słyszały go więc dwa najbliższe pokłady i wkrótce wokół nich zebrał się spory tłumek, słuchający z zaciekawieniem.. Lilianna próbowała wejść Michałowowi w słowo, ale udało jej się to dopiero wtedy, gdy główny inżynier musiał przerwać swą tyradę z powodu kompletnego braku tchu.
- Wcale nie chodzi tu o pana - powiedziała, poprawiając zawój z ręcznika na głowie - Wszyscy dawno przywykli do tego, że to i owo szwankuje i nikt o to nie ma pretensji. Przecież wiadomo, że na tym statku każda jedna część pasuje do drugiej jak garbaty do ściany i sam diabeł nie połapałby się, jakim cudem to wszystko trzyma się wesołej kupy. Pan wróci póki co do swego królestwa i da mi spokojnie się ubrać, bo w szlafroku kąpielowym i tym turbanie całą powagę tracę. Muszę chociaż desusy założyć...
- Jakiego koloru?
- spytał Matias von Braun z gwałtowną ciekawością. On oczywiście też tam był, a nawet ":zgromadził się" jako pierwszy, a wiadomość o tym, że jego dowódca jest obecnie bez majtek, w widoczny sposób na niego podziałała..
- A co cię obchodzi bielizna twego kapitana? - fuknęła na niego Zakrzewska, otulając się mocniej pąsową podomką. Następnie ściągnęła ręcznik z mokrych włosów, przerzuciła go sobie przez ramię i ruszyła kaczkowatym krokiem do swej kwatery.
- Tak tylko chciałbym wiedzieć.- mruknął kucharz i dyplomata w jednym, oblizując się nieznacznie.
- Corna, z koroneckami, pikno jak u lali... - poinformował Matiasa tubalnym szeptem Jasiek. Ten westchnął z zachwytem, patrząc cielęcym wzrokiem za oddalającą się kapitan. Zaraz jednak kompletnie o niej zapomniał, gdyż na korytarzu ukazał się gość zupełnie niespodziewany.
Był wysoki i szczupły, bardzo blady, czarnowłosy, ubrany w jedwab koloru najprzedniejszej smoły - obcisłe spodnie i wąską w pasie, a za to szeroką w klatce piersiowej i ramionach koszulę. Jej rękawy też był bardzo szerokie, ale zebrane w nadgarstkach długimi mankietami.
- Cholera - mruknął Matias - Nie tylko nasza Lilka lubi czarny kolor.
- Ja go nie znam -
powiedziała z urazą Bibiana Nowak - Na pewno nie figuruje na liście załogi. Ty, co ty za jeden?
Mężczyzna spojrzał na nią błędnym wzrokiem. Wyglądał na kogoś dręczonego ciężkim kacem, ale mimo to był zupełnie przystojny, w lekko demoniczny sposób.
- Ja? Mam na imię Sixto - odparł - Co ja tu robię?
- To raczej my moglibyśmy spytać, co pan tu robisz
- rzekł surowo Karol Michałow - No tego jeszcze nie było, pasażer na gapę w statku gwiezdnym!
- Jak to, a pana żona?
- spytała z ironią personalna. Michałow warknął przez zęby coś, co tylko głuchy uznałby za komplement, a nieproszony gość zmarszczył swe pięknie wysklepione czoło.
- W jakim statku? Przyznaję, byłem w stoczni kosmicznej... trzeba coś jeść... ale napatoczył mi się Wolkanin.
- Co?!
- Nie wrzeszcz, kochasiu, głowa mnie boli. Byłem cokolwiek na cyku, nie zauważyłem uszu... zresztą był odwrócony... a miedź mi nie służy, dostaję po niej zapaści.

Michałow potoczył zbaraniałym wzrokiem po otaczających go towarzyszach niedoli i zatrzymał go na Matiasie.
- Maciek, bij mnie w mordę, nic nie rozumiem - jęknął - Co ten buc plecie?
- Pojęcia nie mam -
odparł von Braun - Jednak coś mi zaczyna świtać. Panie tego, mów pan jak na świętej spowiedzi: ktoś pan? Nie chodzi mi o imię, tylko prosiłbym o klasyfikację.
- No, chyba widać. Normalny wampir jestem.

Tu Michałow rozdarł się na cały pokład, kwestionując mimochodem prowadzenie się obecnych niewiast i całej żeńskiej linii przodków wszystkich zgromadzonych. W dłuższym monologu rozwinął wspaniale myśl, że nie da się robić w konia, ozdobioną tak, że wszystkich z podziwu zatkało. Matias poczekał, aż główny inżynier skończył swą orację, po czym zwrócił się do bruneta, który stał z miną niewiniątka:
- Poważka?
- Żebym tak jutra nie doczekał. Zresztą co tu dużo gadać... mam udowodnić?

I nie czekając na odpowiedź wyszczerzył białe zęby, wśród których długością i ostrością wyróżniały się dwa wspaniałe kły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz