UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

sobota, 30 maja 2015

LXXXIX.


- Pani jest bezczelna! – krzyknęła admirał Rossa.- I niesubordynowana!
– Tak! A pani mnie wkurza! Nikt nie ruszy mojego statku, nawet sam prezydent tej zasranej galaktyki, jasne?!

Mattias von Braun, przerażony, usiłował powstrzymać potok wymowy swojej kapitan, ale równie dobrze mógłby chcieć zatrzymać wodospad Niagara. Zresztą i leciwą admirał poniosło.
– Pani nie umie zachować się wobec wyższych szarż! – wrzeszczała – Nie zasługuje pani na dowodzenie nawet osadą wioślarską!
– A pani stanowisko admirała dostała pewnie jako prezent pod choinkę!
– nie pozostała jej dłużna Lilianna – Jak można rządzić się nie swoją własnością?! Proszę sprawdzić zapiski Floty, a dowie się pani, że Hermasz nigdy formalnie do niej nie należał! Ponieważ został zbudowany dla nas, a budowniczowie pewnie dawno wąchają kwiatki od spodu, tylko my możemy o nim decydować! Dotarło, czy szkolenia trzeba?!
Dalsza dyskusja przybrała już taką formę, że admirał Rossa nie wytrzymała i zażądała:
- Kapitanie Picard, proszę natychmiast aresztować tę kobietę!
Nie wiedzieć czemu ten akurat rzeczownik do reszty małą Polkę rozpieklił.
– Ja ci tu zaraz dam kobietę, ty stara klępo! „Kobieto”, mówi do człowieka!
Żołnierze ochrony, wezwani przez Worfa, nadbiegli z pośpiechem. Mattias von Braun usiłował mediować, ale Keras chwyciła walecznie swój batleth i zasłoniła swego dowódcę własnym ciałem.
– Tylko się zbliżcie, bahtag!
Kapitan Zakrzewska nie miała przy sobie broni, ale przezornie zażądała od replikatora łomu. Właściwie chciała łyżki do opon, ale że replikator nie wiedział, co to jest, poprzestała na łomie.
– Fazery na ogłuszanie! - wrzeszczał rozpaczliwie kapitan Picard, przerażony tym co się działo.
Keras wywijała batlethem, aż świszczało, tak że nikt nie mógł nawet się zbliżyć i zanosiło się na to, że faktycznie trzeba będzie użyć fazerów, gdy wrócił R’Cer i zażądał spokojnym głosem wyjaśnień. Widok Wolkanina, przedstawiciela najbardziej szanowanej rasy Federacji, ostudził nieco gorące temperamenty.
– Przepraszam, co się tu dzieje?
– Nic! Normalnie, miła atmosfera.
– odparła wściekle Lilianna, podpierając się łomem. R’Cer spojrzał pytająco na admirał Rossę, unosząc niemo lewą brew.
– Może pan pouczy tę... swoją kapitan, że winna jest mi posłuszeństwo! - wyrzuciła z siebie admirał.
– Żeby tak sprawę rozpatrzeć logicznie, to nie. – powiedział Wolkanin po namyśle – Zgodnie z prawem Gwiezdnej Floty nie ma czegoś takiego jak służba dożywotnia, a wiek emerytalny kapitan Zakrzewska już dawno osiągnęła...
– Bezczelny!
– parsknęła Lilianna z obrazą.
– Poza tym regulamin nie uwzględnia ciągłości zależności służbowych po tak znacznym przeskoku czasowym. Obawiam się, pani admirał, że między wami dwiema żadnych zależności nie można się dziś doszukać.- dokończył R’Cer i oddał bardzo zaciekawioną tym zamieszaniem T’Allię na potrzymanie Doradcy Troi. Następnie podszedł do Lilianny i spróbował odebrać jej łom, co nie skończyło się najlepiej. Keras, która opacznie wytłumaczyła sobie jego intencje, grzmotnęła komandora płazem batlethu w głowę, po czym przyłożyła Worfowi, który nieopatrznie zbliżył się do niej za bardzo.
Przemowa R’Cera ogłupiła admirał Rossę do tego stopnia, że nie wiedziała już, co ma robić, ale kapitan Picard zdążył wziąć się w garść i stanowczym głosem wydał odpowiednie polecenia. Skutkiem tego kapitan Zakrzewska i ta, która nie opuściła jej w potrzebie, znalazły się w brygu (zakłócenie spokoju, groźby karalne i stawianie oporu przy aresztowaniu), a mężczyźni musieli wysłuchać wielu gorzkich słów. Na koniec admirał Rossa spytała R’Cera, który stał ze zrozpaczoną miną:
- Czy jest pan przygotowany do przejęcia dowództwa w sytuacji awaryjnej?
– Nie aż tak awaryjnej
– odparł Wolkanin – Jeśli wrócę na statek z wiadomością, że kapitan siedzi w mamrze, a ja na to pozwoliłem, to mnie tam żywcem rozszarpią.
– Czy oni w ogóle nie znają zależności służbowych
? – spytała admirał, marszcząc czoło ze zdziwieniem.
– Znać znają...ale tylko wobec swojej Kapitan
Mattias von Braun uderzył się naglę ręką w czoło.
– Jasna cholera! – wrzasnął – Kapitanie Picard, czy ochrona skonfiskowała Keras komunikator?
– Nie miała takiego rozkazu
.- warknął Worf, który właśnie wrócił z ambulatorium, gdzie opatrzono mu rozciętą batlethem głowę. Pani Zajczik nie poddała się bez walki. Zresztą jej kapitan wcale nie była gorsza.
Mattias jęknął rozpaczliwie.
– Przecież ona na pewno zawiadomiła o wszystkim swego męża. A jeśli coś wie Osip, to wie o tym cały statek. Pewnie w tym momencie już wrze tam jak w ulu.
Jakby na potwierdzenie jego słów odezwało się wezwanie z mostka:
- Kapitanie, obcy statek oddala się i podnosi osłony.
Wolkanin pokiwał głową melancholijnie.
– Zaczęło się.
– Jaka jest specyfikacja osłon?
– spytał zaniepokojony Picard. Nie wierzył co prawda, by Hermasz mógł stanowić zagrożenie Enterprise, ale wolał nie ryzykować. Po chwili Ro Laren zameldowała:
- Nie wiem. Nigdy nie widziałam takich częstotliwości. To jakby nakładały się na siebie dwa kody. Próbuję skanować...- bajorańska chorąży zakończyła zdanie ostrym piskiem.
– Co się stało, Ro?! – krzyknął Picard.
– To niemożliwe, kapitanie!
- Co niemożliwe?
– Konsola kopie prądem!

Wewnętrzne głośniki na Enterprise zgrzytnęły i zamiast ciepłego kobiecego sopranu popłynął z nich wściekły sznapsbaryton Hermasza:
- Ja ci tu poskanuję, mechaniczna tępoto, ja ci tu poskanuję!
Jean Lub Picard spojrzał pytająco na R’Cera, który wzruszył ramionami i wyjaśnił zmęczonym głosem:
- Nasz komputer pokładowy działa na własną rękę. To świadoma istota. Kiedy Q przerzucił nas do kwadrantu Delta, główny inżynier USS Voyager poprawił jego parametry, a przy okazji osłony statku, za pomocą technologii przejętej od Borg. Jeśli się nie mylę, to Hermasz potrafi teraz przejąć kontrolę nad każdym innym komputerem. Zresztą chyba i wcześniej to mu się udawało, bo nie działa według sztywnego programu, a myśli jak człowiek.
– Chce mi pan powiedzieć, że...
– Picardowi zabrakło tchu z oburzenia. Przywykł do myślenia o swoim statku jako o twierdzy nie do pokonania, a tu dowiadywał się, że może mu zagrozić byle jaki składak sprzed prawie stu lat! Wolkanin skrzywił się niechętnie.
- Ja nic nie chcę mówić. Na razie może pan jeszcze negocjować, bo Hermasz na pewno będzie potrzebował czasu, by spenetrować wasze systemy. Póki co może spowodować przebicie elektryczne albo opanować system komunikacyjny, ale nie dam głowy, czy nie dobierze się do fazerów albo układu samozniszczenia.
– Ale jak...?
– Sami jesteście sobie winni, odwrócił po prostu waszą wiązkę skanującą.
- wtrącił się von Braun – Po diabła ta wariatka z mostka próbowała dobrać się do naszych osłon? My was nie zaczepialiśmy.
– Co tu się dzieje?
– admirał Rossa opuściła ręce bezradnym gestem – Jaki kwadrant Delta? Jaki Voyager? O co tu chodzi?
– A pani niech lepiej nic nie mówi!
–zdenerwował się nagle R’Cer – Całe to zamieszanie wynikło z pani apodyktycznej postawy. Proszę mi teraz pozwolić porozmawiać spokojnie z tymczasowym dowódcą mojego statku i uspokoić go trochę, bo jak znam swoją załogę, to naprawdę może dojść do bitwy. Wiem, że jesteście lepiej uzbrojeni i zapewne nie dalibyśmy wam rady. Czy jednak zależy wam na tym, żeby mieć na sumieniu ponad sto osób? A może lepiej byłoby poszukać innego rozwiązania?
Kapitan Picard uspokoił się olbrzymim wysiłkiem woli.
– Nie chcemy nikogo skrzywdzić. – powiedział.- Niech pan z nimi porozmawia.
R’Cer odszedł na bok, wyjął komunikator i wywołał mostek Hermasza. Musiał powtórzyć formułę wywołania trzy razy, nim odezwał się wreszcie szczęk oznajmiający nawiązanie łączności.
A, jesteś, zdrajco spiczastouchy! – ryknął z komunikatora głos Michałowa – Czy to ty wystawiłeś Lilkę temu łysielcowi?! Czekaj no, niech ja ci się dobiorę do tyłka, to ci sam Surak nie pomoże, nawet gdyby wziął i ożył!

4 komentarze:

  1. No i wylądowała w brygu. Swoją drogą, co na mostku robi Michałow? Dowodzenie powinien przejąć Arkadiusz Żydek.

    Przy okazji, to R'Cer trochę nie trafił. Wiek wiekiem, ale Hermasz został przecież oficjalnie okrętem Gwiezdnej Floty. Zatem załoga też jest częścią Floty i rozkazów słuchać musi. A jeśli argumentuje, że po takim czasie, że emerytalny wiek - to trudno-darmo, ale trzeba zejść z pokładu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Niezupełnie - po tak długim czasie zależności służbowe wygasają, bo i regulamin się zmienia. A Hermasz nigdy nie należał do Floty jako statek, był tylko jednostką wykonującą jej polecenia :) Jako rzecz był i pozostał własnością państwa polskiego i tylko ono może sobie rościć do niego prawa. A reszta, no cóż - R'cer postanowił nieco naciągnąć fanty wiedząc, że logice Wolkanina nikt się sprzeciwiać nie będzie :)
      Co do Michałowa i Żydka, rzecz się wyjaśni.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń