UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

wtorek, 25 września 2012

XXXII

- Dzień dobry... - powiedziała niepewnie kapitan Zakrzewska i zaraz dodała - Wypadałoby się przywitać.
- Nie obowiązują mnie prawidła ludzkiej etykiety.
- odparł intruz z miłym uśmiechem.
- Panicko, jo mu przyleja. - zaofiarował się Jasiek.
- Pani mu pozwoli - wtrącił się Józek Stelmach - Mój stary mawiał, że żaden cham nie nauczy się grzeczności, póki pierwszy raz nie weźmie po mordzie.
- Cisza.
- ucięła kapitan. Podeszła do swego fotel i zasiadła w nim, nie odrywając oczu od niespodziewanego gościa.
- Cymu nie wolno? - chciał wiedzieć Jasiek, głaszcząc jedną ręką Gizię, a drugą przytulonego do jego nóg Miśka. Oba zwierzaki dygotały jak w febrze, wyraźnie przerażone.
- Nie bądź idiotą, Jasiu. Facet zjawia się znikąd, włazi nam z butami do chałupy, nie bacząc na osłony, alarm i ochronę, a gazda spod Giewontu miałby go ot tak zeprać? Zapomnij - Lilianna poprawiła się na fotelu i połechtała Adama po łebku - No więc słucham, panie ładny, o co chodzi? Witać się pan nie musi, jeśli wola, ale może by się pan chociaż przedstawił.
- Możecie nazywać mnie Q.

Arek parsknął śmiechem i zamilkł pod wściekłym spojrzeniem swej kapitan.
- Proszę wybaczyć memu Pierwszemu, źle mu się skojarzyło - wyjaśniła - No więc dobrze, panie Q, ma pan jakąś konkretną sprawę, czy przyszedł pan poprzeszkadzać?
Intruz poprawił swój trykot i odpowiedział:
- Powiedzmy, że mam sprawę... ale przedtem chciałbym pogratulować. Jest pani pierwszym kapitanem Gwiezdnej Floty, który tak spokojnie zareagował na mój widok.... czego nie mogę powiedzieć o pani podwładnych, a w każdym bądź razie nie o wszystkich.
- Ojciec Tadeusz pokropił go wodą święconą
- poinformował Liliannę pierwszy oficer - Ale nic z tego, ten bolek nie myśli znikać w obłoku siarki, choć nie mam wątpliwości, że potrafiłby to zrobić.
Lilianna spojrzała z zaciekawieniem na księdza, wciąż dzierżącego podręczne kropidło niczym buławę marszałkowską i mruczącego pacierze, a potem znów zwróciła wzrok na gościa.
- A to pan zna innych kapitanów? - spytała ze spokojną ciekawością - Którego konkretnie?
- Ja znam, ale pani ich nie zna i znać nie może. Przeniosłem pani statek nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie.
- Podróże w czasie są niemożliwe.
- wydeklamował z niezachwianą pewnością R'Cer.
- Nie będę się sprzeczał, ale nasz pokładowy zegar pokazuje datę 5.2081 - wtrącił się sternik Milcz - Myślałem że to usterka.
- Jasna cholera
- jęknęła Inga, sięgając pospiesznie po lusterko - To ile ja mam teraz lat?
- Nie wiem. Sporo.

Kapitan Zakrzewska ściągnęła brwi i przyglądała się przez chwilę swemu rozmówcy.
- To dla zabawy czy z konkretnego powodu? - spytała wreszcie.
- O, to jest mądra postawa - pochwalił ją Q - Zamiast awantur i wymyślania same konkrety. Otóż mam swoje powody.
- A co pan chce za odesłanie nas do domu?

Q roześmiał się, ubawiony jej bezpośredniością.
- Nie traci pani czasu. A gdybym zażądał od pani jakiejś... typowo kobiecej przysługi?
Lilianna przyjrzała mu się taksująco.
- Obróć się pan. - zażądała.
- Co?
- No, obróć się pan, co panu szkodzi...

Q posłuchał, wyraźnie zaintrygowany
- No, może być - mruknęła pani kapitan - Nie jest pan w moim typie, ale ostatecznie w nocy wszystkie koty są czarne.
- Nie w pani typie?!
- Spokojnie, powiedziałam przecież, że może być. Ma pan ładną, harmonijną budowę, zresztą oczy też całkiem całkiem... Gdyby zależało mi na pięknej twarzy, to jasne, że wolałabym na pana miejscu jakiegoś przystojnego Wolkanina, ale w "tych sprawach" twarz ma niewielkie znaczenie.
- Podobają się pani Wolkanie?
- Ze względów estetycznych tak, ale między nami mówiąc w łóżku są kompletnie beznadziejni.

R'Cerem aż podrzuciło, mimo całego opanowania.
- A skąd pani może to wiedzieć? - spytał ostro.
- Przecież nie z wykopalisk - odparła spokojnie Lilianna - Mało to ich było w Akademii? Brać i wybrać, panie komandorze. Jeden miał akurat pon farr, drugi nie, ale za to miał naukowe zacięcie, a trzeci był buntownikiem przeciw starym porządkom... Wszyscy trzej do chrzanu. Andorianie zdecydowanie lepsi.
- Czy pani...?!!!
- ryknął ze świętym oburzeniem ojciec Maślak.
- No co? Ja rzetelnie odbywałam to szkolenie, na wszystkich polach.
- Właśnie widzę, że bardzo rzetelnie... i że na wszystkich...!

Q tak śmiał, że aż się popłakał i przez dłuższą chwilę nie mógł mówić.Wreszcie odzyskał jako tako panowanie nad sobą.
- Dawno tak się nie bawiłem - rzekł, ocierając łzy - A w dodatku pierwszy raz ktoś potraktował mnie w normalny sposób, bez rzucania gromów na moje okrucieństwo. I bez panikowania.
- Ja tam nadal się boję. - oznajmiła Inga Lausch. Kapitan Zakrzewska zbyła ją machnięciem ręki.

- Pan nie zwraca uwagi, ona boi się własnego cienia. No więc co pan ma na wątrobie? Mamy dla pana zaśpiewać? A może zatańczyć?
- To mogłoby być rzeczywiście ciekawe
- przyznał Q - Jednak moja prośba jest bardziej skomplikowana.
Przygładził swe ciemne włosy gestem niepozbawionym kokieterii.
- Chcę, żebyście komuś pomogli. - rzekł wreszcie - Komuś zagubionemu w tym kwadrancie, na kim mi bardzo zależy....
- Przepraszam, a w jakim kwadrancie my jesteśmy?
- spytał R'Cer, sprawdzając odczyty. Mimo radosnej deklaracji Mścisława Czerepa, że wszystkie gwiazdy są na miejscu, wcale na to nie wyglądało. Znaczy, gwiazdy były, ale ich wzajemny układ uległ zmianie. R'Cer nigdy czegoś takiego nie widział. Spojrzał oskarżycielsko na Czerepa.
- Słowo daję, jak patrzyłem, wydawały mi się takie same! - sternik uderzył się kułakiem w pierś, aż zadudniło mu pod mundurem - Dopiero teraz widzę, że coś jest nie tak....
- Jesteśmy w kwadrancie Delta -
rzekł dobitnie Q - Od waszego układu słonecznego dzieli nas 70 lat podróży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz