UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

piątek, 15 czerwca 2012

III.

Ledwie załoga Hermasza znalazła się na pokładzie, a już Arkadiusz Żydek, Karol Michałow i Jurgen von Ravensburg zostali wezwani do kapitanatu stoczni celem podpisania protokołu odbioru technicznego. Wymagało to przejrzenia sterty raportów z remontu, z „parkowania” i końcowego przeglądu statku, toteż zanosiło się na to, że prędko nie wrócą. Załoga zajęła się sprawdzaniem swych stanowisk, układaniem w szafkach ubrań i podręcznych drobiazgów, a potem relaksem i kłótniami. Kapitan Zakrzewska siedziała na fotelu dowodzenia i drzemała sobie słodko, czekając na powrót swych wiernych oficerów, bez których oczywiście start w kolejną misję nie mógł dojść do skutku. Z miłego snu wyrwał ją Jasiek Gąsienica, który wpadł na mostek zaaferowany i rozczochrany jak nieboskie stworzenie.
- Panicko, a dyć piknie pytajom wos na dół – wykrztusił z przejęciem – Cysta desperacyja tam!
- Zaraz, zaraz, Jasiu
– Lilianna przetarła zaspane oczy i wstała – Mów, co się dzieje, ale po kolei, bo tak to sam diabeł nie dojdzie, o co ci chodzi.
- Po kuleji, nooo... to po kuleji. Jo ganioł naso asica, i wloz w tako pakamera.... a tamuj, panicko, tako wielgachno baba i do mnie z tasakiem leci!
- I co?
-No co, wezwałek Maure i jeij chłopoków. Jo babie po kufie nie dom, za bardzo przejmujący jezdem.
- Co to za kobieta?
- Jo nie wim. Wielga, silna, czarniawo tako...


Kapitan wzruszyła ramionami, nic z tego nie rozumiejąc, i pospieszyła do windy z Jaśkiem plączącym się za jej plecami. Razem zjechali na sam dół, do nieużywanej części ładowni, gdzie oddział operacyjny Maury Gwizdak spierał się właśnie z wysoką, zgrabną, kędzierzawą Klingonką w skórzanym stroju. Była chyba bardzo młoda, ale muskularna jak zapaśniczka, uzbrojona po zęby, a jej oczy miotały spod szerokich brwi pioruny gniewu. Lilianna oceniła sytuacje jednym trzeźwym spojrzeniem, przepchnęła się przez żołnierzy i stanęła wyprostowana przed niespodziewanym pasażerem na gapę. Mogła się nie wysilać, bo i tak nie sięgała Klingonce nawet do ramienia.

- O co chodzi? – spytała ostro – Jestem kapitanem tego statku!
- Pe’tah! DoH! QaW be'nallI vup yIn!
– ryknęła dziewczyna, unosząc groźnie trzymany w ręku bat’leth i dodała wiązankę klingońskich słów, których już żaden translator nie chciał przełożyć. Kapitan Zakrzewska wytrzeszczyła oczy na zaostrzony kawał stali w rękach Klingonki. Najrozsądniej byłoby się cofnąć, ale wściekłość przeważyła nad ostrożnością.
- Ty, Fela, schowaj ten breloczek, bo zaraz trafisz tam, gdzie ani sobie ani nikomu nie należy życzyć! – wrzasnęła – To mój statek, rozumiesz?! Gadaj, skąd cię diabli przynieśli, albo idź na złamaną ulicę! Tu nie twoje miejsce!
Przez chwile wyglądało na to, że dojdzie do walki kobiet, ale przez żołnierzy przepchnął się Osip Anegdotycz Zajczik, bardzo zawstydzony i zdenerwowany.

- Barysznia kapitan, izwienit’ie - wymamrotał – To... to Keras... ja chcę się na niej żenić.
- W to nie wątpię, ale co ona tu robi?

- A kto że na Zemlie by nam ślub dał? Na korable kapitan ma prawo nas pożenit’. Tak ja i zamknął Keras zdzies’, ja nie myślał, co jejo najdut.
Lilianna popatrzyła na swego zbrojmistrza i opadły jej ręce. Potoczyła wzrokiem po zgromadzonych załogantach. Maura Gwizdak wzruszyła lekko ramionami, jakby chcąc dać znać, że u niej rady nie znajdzie, Jasiek gapił się zbaraniałym okiem na to, co się działo, a Zajczik wyglądał niczym posąg ogólnego ubolewania.

- Ośka, ty oszalałeś – jęknęła kapitan – Jeśli zatrzymam na pokładzie Klingonkę, dowództwo każe mnie ściąć i rozstrzelać, a potem zdegraduje do zwykłych majtek... tfu, do majtka!
- Barysznia, ja was umaliaju.... Ja jejo lubliu, Keras toże mienia lubit... Ona z domu udrała z takim bladzim synem, co ją samą na Marsie ostawił... wiernutsia nie może...!
- Dobra, dobra. Keras, kochasz tego człowieka?

Klingonka chwyciła Zajczika za kark i ugryzła go w policzek, aż kwiknął z bólu, a wszyscy podskoczyli.
- Chyba widać. – warknęła.

- Powiedzmy –
Lilianna nie wyglądała na przekonaną – Nie znam się na klingońskich zalotach, ale słyszałam, że są... końskie, więc może i prawda. Ale czy wy to przemyśleliście? Ten mariaż będzie kamieniem niezgody. Wątpię, by wybaczono Klingonce poślubienie człowieka i członkowi GF poślubienie Klingonki. Nie w dzisiejszych czasach. Jesteście tego świadomi?
- Bakhtag! Nie obchodzi mnie niczyja opinia! –
Keras zamachnęła się bat’lethem, aż świsnęło w powietrzu.
- Odłóż to, wariatko. Zobaczę, co da się zrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz