UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

czwartek, 21 czerwca 2012

V.


W hali przesyłu technik Lalewicz kończył właśnie ustawianie parametrów, gdy do środka wpadła kapitan Zakrzewska w towarzystwie rozbrykanego Miśka, który – jak poprzednio – włóczył się po całym statku i wszędzie wtykał swój kudłaty pysk. Jego pani szykowała się do objęcia służby na mostku i opychała się w mesie na zapas, wiedząc dobrze, że gdy wystartują, nie będzie czasu na przegryzkę.
- Lalunia, gdzie oni?! – zawołała Lilianna, dopadając konsoli.
- Chwila, szefowo, moment.... Chce ich pani w jednym kawałku czy z flakami na wierzchu? – burknął Lalewicz. Na wszelki wypadek podkręcił bufor transportera, a potem przełożył wajchę i zapatrzył się z niepokojem na platformę.
Trzy słupy migotliwych cząstek zawirowały i zgęstniały, formując trzy dobrze znane ciała, którym nic nie brakowało.
- Prosimy o pozwolenie na wejście na pokład. – powiedział w imieniu całej trójki Jurgen, jak zawsze dbający o regulaminowe zachowanie.
- Udzielam. Złaźcie z tego cokołu i mówcie, jak wam poszło.
- Nieźle –
odparł Arek, zeskakując na podłogę – Mamy wszystkie certyfikaty i pozwolenia, o tu. Proszę. Wymaglowali nas, wyżęli i zwrócili.
- To i dobrze. Doprowadźcie się do porządku i na mostek. A ja pogadam z dowództwem.
- Tak jest.

Trzej oficerowie wymaszerowali na korytarz, skąd po chwili rozległ się ich potrójny krzyk zaskoczenia.
- Natknęli się na naszą nową koleżankę. – domyślił się Lalewicz, błyskając wesoło piwnymi oczami.
Kapitan wyszła z hali i nie bez trudu uspokoiła swych ludzi, przewidując nie bez racji, że Keras raczej nie będzie skłonna do pokojowych wyjaśnień i może dojść do awantury. Załatwiwszy tę sprawę wróciła na mostek, kategorycznie spędziła Malwinkę z fotela dowodzenia i kazała się połączyć z dowództwem, gdy tylko wszyscy konieczni oficerowie znajdą się na mostku. W celu spędzenia ich w to miejsce wydelegowała Jaśka Gąsienicę, który radośnie trzasnął obcasami i pobiegł wykonać rozkaz. Wkrótce był z powrotem, wlokąc ze sobą Józka Podgumowanego i Mścisława Czerepa, protestujących z oburzeniem, ale bezradnych wobec byczej siły młodego górala.
– Pani kapitan, co to ma znaczyć?
- My wypraszamy sobie takie traktowanie, pani zabiera tego juhasa!
- Cichojta!
– odpowiedział Jasiek na te narzekania, popychając Podgumowanego na konsolę maszynowni, a Czerepa do sterów – Taki je rozkaz, mata brać się do roboty. Panicko, kogój jesce mom tu przygnoć?
- Jurgen i Arek przyjdą sami, jak się tylko przebiorą, Malwinka i Weronika są na miejscu... psiakrew, naukowego nie mamy
– Lilianna zamyśliła się i zdecydowała wreszcie – Póki co zastąpi go Karpiel, tak jak wcześniej mówiłam, potem się zobaczy.
- To jo leca po ónego.

Wybiegł, zanim Lilianna zdążyła go zatrzymać, machnęła więc ręką myśląc, że nawet jeśli jej ordynans potarmosi trochę Karpiela, to tylko mu dobrze zrobi. Tymczasem Czerep i Podgumowany, bardzo obrażeni, zajęli swoje miejsca.
- Lecimy, czy jak? – spytał sternik, demonstracyjnie naburmuszony.
- Mam taką nadzieję – odparła kapitan, ignorując jego zaczepny ton - Chyba że dowództwu coś się odwidzi.
- Systemy maszynowni sprawne.
– zameldował Podgumowany, sprawdziwszy pobieżnie odczyty na swej konsoli.
- Trudno, żeby było inaczej, Michałow sam sprawdzał każdy obwód... O proszę, są moi oficerowie. Proszę zająć swoje miejsca.
Jurgen i Arek, umyci, ogoleni i przebrani w świeże mundury, wmaszerowali na mostek. Za nimi wpadł Jasiek, popychając przed sobą Jędrka Karpiela, który nic jeszcze nie wiedział o swej świeżej promocji na głównego oficera naukowego i myślał, że jest wzywany „na dywanik”.
- Jak słowo honoru, pani kapitan, to wszystko nieprawda jest! – krzyczał – To ta Szkwał od Trekowskiego plotków narobiła!
- Dobra, dobra
– Lilianna machnęła ręką, nie wnikając w to, co Karpiel chciał jej powiedzieć – Zajmij pan miejsce przy konsoli naukowej i nie bądź pan rura.
- Ja? Przy konsoli naukowej?
– Karpiel kompletnie zbaraniał.
- No pan, czy ja mówię po andoriańsku? Komandor R’Cer został na Vulcanie, a ktoś musi przejąć jego obowiązki.
- Kyrie eleyson... -
mruknął nabożnie Jędrek i zajął miejsce przy wizjerze dalekiego zasięgu.
Teraz kapitan Zakrzewska zwróciła się do swego oficera łączności.
- Łączcie z kwaterą główną, poruczniku.
- Tak jest, łączę.
– rozpromieniona Malwinka pstryknęła kilkoma przełącznikami i po chwili zameldowała – Kwatera główna na linii.
Zadowolona Lilianna odchrząknęła, wcisnęła się głębiej w fotel i powiedziała głośno:
- Statek gwiezdny PSS Hermasz prosi o zezwolenie na start.
Głośnik zapiszczał, zazgrzytał, wreszcie ryknął niczym krowa na pastwisku i dopiero potem oznajmił głosem naczelnego dyspozytora kwatery:
- Hermasz, macie zezwolenie na start. Powodzenia.
- Ślepa Gienia, kup se trąbkę do...
– mruknęła pod nosem kapitan do rymu, a na głos powiedziała – Dziękuję. Bez odbioru. Panie Czerep, panno Bąk, gazu, anawa. Odbijamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz