UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

środa, 8 sierpnia 2012

XX.



Inżynier Józek Stelmach, mimo że dobrze znał swoją kapitan, nie miał nadziei że zdoła ona coś wyciągnąć z Wolkan. Zdążył ich poznać i znienawidzić do cna, ale też nabrać beznadziejnego przekonania, że z nimi nie dałby sobie rady anioł ani diabeł. Głęboko współczułby Romulanom, gdyby udało się im podbić dalekich krewnych. Według jego wyliczeń doprowadziliby agresorów do obłędu w najwyżej rok. Tymczasem kapitan Zakrzewska nie miała zamiaru bawić się w dyplomację.
- Moi państwo, Wersal się właśnie skończył – powiedziała stanowczo – Statek, którym mam zaszczyt dowodzić, leci w ten obszar i nie pozwolę, by coś mu zagroziło dlatego, że wy lubicie nabierać wody w gębę.
- Przepraszam?
– spytał odruchowo Wolkanin z dystynkcjami komandora podporucznika.
- Nie obraziłam się. Wiem, że wy jesteście bardzo tajemniczy i nie będziecie się tłumaczyć przed byle kim, ale jeśli w tej chwili nie otrzymam wiarygodnego wyjaśnienia, czemu was ostrzelano, oskarżę oficjalnie całą załogę o bunt.
- Mnie też?
– przeraził się Stelmach.
- Też. Wszystkich to wszystkich. Decyzja należy do was, państwo Wolkanostwo. Mówicie czy milczycie?
Oficerowie wymienili spojrzenia, potem spiczastoucha porucznik z wahaniem wstała.
- Muszę chyba wyznać, że chodzi o mnie. – powiedziała.
- To z pani powodu walili torpedami? Coś im pani powiedziała brzydkiego?
- Byłam agentką na Romulusie. Mam przy sobie dane, które muszę dostarczyć naszemu dowództwu.
- Skąd Romki o tym wiedzą? Chyba im pani nie powiedziała?

Porucznik ponownie się zawahała i spojrzała na Stelmacha.
- Oni... mają wtyczkę na pokładzie. – mruknęła.
Kapitan Zakrzewska spojrzała na inżyniera, potem ponownie zwróciła wzrok na wolkańskich oficerów.
- Chyba się wam poprzewracało miedzy tymi uszkami! – wykrzyknęła ze zgorszeniem – Taka ośla dupa jak Józek miałby być szpiegiem Romulan?! Do licha, to nie samobójcy!
- Od początku mieliśmy podejrzenia, że ten Terranin udziela pomocy wrogowi....
- Wróg by na tym źle wyszedł. Bez urazy, ale wam chyba zdrowo odwaliło, jeśli jego podejrzewacie. Wtyki trzeba szukać między wami.

Zamilkła nagle i przez chwilę usilnie nad czymś myślała.
- O matko sałatko – mruknęła wreszcie – To ja tu Józka od osłów znieważam, a wy nie mądrzejsi, jak widzę. Pani tego, jak panią zwać?
- Val’ar.
- Może być. Porucznik Val’ar, kiedy pani została zabrana z Romulusa?
- Cztery i pół miesiąca temu.
- Czyli po wymianie oficerów, prawda?
- Potwierdzam.
- Kurcze na grillu... Na jaki statek poszedł wasz Pierwszy?
- Na Lexingtona –
wtrącił się Stelmach – Co to ma do rzeczy?
- Natychmiast połączcie mnie z Lexingtonem. Jak się nie da, to ze sztabem.

Stelmach wyskoczył za drzwi jak z procy, a Wolkanie wymienili spojrzenia, w których nie było cienia sympatii dla bezczelnej kapitan, za to sporo powściąganego siłą oburzenia.
- Czy sugeruje pani, że komandor Sevyr jest zdrajcą? – spytał wreszcie jeden ze starszych oficerów.
- Panie...
- Stel.
- Panie Stel, ja sugeruję, że trochę się pospieszyliście z osądzaniem Józka, a nie widzieliście tego, co macie pod nosem. Mogę uwierzyć w wiele rzeczy, nawet w duchy, ale nie w to, by taka ofiara losu jak on szpiegowała dla Romulan. Przecież ja go znam jak własną kieszeń! On nie ma i nigdy nie miał nic wspólnego z Romulanami, nawet romulańskiego piwa nie pija.

Zebrani oficerowie zaprotestowali tak gwałtownie, jak tylko mogli bez naruszania swej wolkańskiej godności, ale na kapitan Zakrzewskiej nie zrobiło to żadnego wrażenia. Prywatnie rozumiała postawę tej załogi, ale nie miała zamiaru mówić tego głośno. Znali kogoś od lat, potem na jego miejsce przyszedł niepożądany osobnik, logiczne zatem, że podejrzenia skierowały się na przybłędę. W dodatku nieznany Liliannie komandor Sevyr na pewno zadbał o to, by być poza wszelkim podejrzeniem. Jeśli to on był zdrajcą, należało jak najszybciej powiadomić o tym dowództwo... choć w skrytości ducha kapitan miała nadzieję, że jednak się myli.
Na mostku Józef Stelmach usiłował wywołać USS Lexington, ale był on najwyraźniej poza zasięgiem, przerzucił się więc na częstotliwość awaryjną Gwiezdnej Floty. Od razu odezwała się placówka dyplomatyczna nr 19 i zaofiarowała pomoc w przekazaniu sygnału do centrali. Wydłużyło to nieco czas oczekiwania na połączenie, ale przynajmniej było wiadomo, że rozmowa będzie dobrze zakodowana i Romulanie jej nie przechwycą. Wreszcie, po ponad godzinnym czekaniu, zgłosiła się wiceadmirał Torma.
- Co się urodziło, kapitanie? – spytała z pewnym rozbawieniem. Pewnie znała plotki krążące o polskiej załodze i jej dowódcy i z góry zakładała, że będzie wesoło.
- Witam panią – odparła Lilianna ozięble – Chciałam spytać, czy USS Lexington ostatnio łączył się z dowództwem lub coś meldował.
- Czemu to takie ważne?
- Pani admirał, gdyby to nie było ważne, nie zawracałabym nikomu głowy, a już na pewno nie sobie. No więc meldował, czy nie?
- Sprawdzę.

Kapitan Zakrzewska mruknęła do siebie coś mało cenzuralnego. Ta wiceadmirał wydała się jej antypatyczna i nadęta, ale nie była to odpowiednia chwila na przepychanki przez wideołącze. Wreszcie Torma ukazała się ponownie.
- To rzeczywiście zaskakujące, ale Lexington milczy od kilku miesięcy – powiedziała – Początkowo nikogo to nie dziwiło, gdyż został wysłany z misją dyplomatyczną, ale dawno już powinien złożyć jakiś raport.
- Czy na ten statek został przeniesiony niejaki komandor Sevyr, Wolkanin?
- Owszem, w ramach wymiany oficerów. O co chodzi?
- Sama chciałabym wiedzieć... być może mamy do czynienia ze szpiegiem w szeregach Floty. A może to tylko nieporozumienie. Radziłabym jednak namierzyć ten statek i przesłuchać komandora. Jego macierzysta jednostka padła ofiarą ataku Romulan, a jeden z oficerów twierdzi, że chodziło o niego, bo pracował na Romulusie jako wywiadowca i skopiował tam ważne dane. To znaczy, skopiowała, bo to kobitka.
- Rzuca pani poważne oskarżenie.
- A Wolkanie oskarżają mojego człowieka. Znam go dobrze i wiem, że nie może być winny, a zresztą do czasu transferu przebywał najpierw na moim statku, a potem na Ziemi, w posiadłości jego ojca, ministra transportu mojego kraju. Wątpię, by zalęgli się tam jacyś Romulanie. To oskarżenie kupy się nie trzyma.
- Proszę na razie zostać tam, gdzie pani jest i czekać na rozkazy.
– przerwała jej szorstko wiceadmirał i ekran zgasł. Stelmach popatrzył na swoją kapitan pytająco. Ta wzruszyła ramionami. Stacjonowanie na wraku, w otoczeniu nieprzyjaznych Wolkan, na pewno nie było tym samym co wakacje w Miami, ale trudno było polemizować z tak jasno wydanym rozkazem.
- Zostań tu, Józek i miej na wszystko oko. – poleciła, po czym udała się do maszynowni. Było tam dużo ciekawiej niż na mostku – Karol Michałow bluzgał przekleństwami z zadziwiającą swadą, rozstawiając po kątach zarówno swoją ekipę jak i wolkańskich techników, i wszędzie było go pełno. Maszynownia wyglądała zresztą jak po cyklonie. Był tam istny groch z kapustą, chyba żaden z aparatów nie wyszedł bez szwanku, a kilka z nich zostało rozwalonych tak dokładnie, że trzeba je było składać dosłownie od podstaw. Wśród zabitych był główny inżynier i jego zastępca, tak więc technicy musieli przyjąć pomoc Ziemian. Nie znaczyło to jednak, że są zadowoleni. Próbowali przyjąć wobec przybyszy postawę pełną godnej wyższości, ale nie bardzo im się to udało. Michałow od razu ich zgasił, mówiąc:
- Słuchajcie no, bigoterię i fumy zostawcie sobie na czas, gdy wszystko będzie działało. Teraz zamknijcie twarze i wykonujcie moje polecenia, bo uszy wam poobrywam i zrobię sobie naszyjnik, jasne? Nie jestem tu dla rozrywki ani tym bardziej dla przyjemności. Niech moje wrogi mają taką zabawę!
To oświadczenie wywołało wśród wolkańskich techników prawdziwe oburzenie, ale dali się przekonać, że niewychowany Ziemianin wie, co robi. Gdy zresztą wziął się do roboty, od razu było widać jego kunszt i precyzję w operowaniu delikatnymi narzędziami. Kapitan chciała dowiedzieć się czegoś na temat statusu napraw, ale wystarczyło jedno spojrzenie jej głównego inżyniera, by przerwała swe pytanie w połowie i wyszła. Wolała nie wywoływać skandalu przy Wolkanach, którzy i tak mieli o nich wszystkich jak najgorsze zdanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz