UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

piątek, 31 sierpnia 2012

XXVI

Kiedy kapitan Zakrzewska klęła na coś lub kogoś, z reguły nie używała pojedynczych, oklepanych słów ani znanych każdemu frazesów. Jej przekleństwa były długie, starannie opracowane, wyjątkowo poufałe i zawierały nowotwory językowe, które wprawiłyby w osłupienie nawet starego, zasłużonego lumpa. Nic więc dziwnego, że cała załoga mostka słuchała w nabożnym skupieniu, czego mianowicie dowódca jednostki życzy obronnej instalacji stacji kosmicznej K 7, temu kto ją montował, obsłudze i komendantowi, a także jakie ma zdanie o ich przodkach, potomkach oraz bliższych i dalszych znajomych. Słuchał tego również łącznościowiec stacji, który pod zalewem wymowy pani kapitan popadł w totalny stupor i bał się nawet głębiej odetchnąć, nie mówiąc już o zabraniu głosu. Komandor Rockledge, wezwany do pokoju łączności przez przytomnego chorążego ochrony, odsunął nieszczęsnego łącznościowca od konsoli i sam słuchał jakiś czas z wytrzeszczonymi oczami, aż wreszcie, gdy Lilianna przerwała swą orację dla nabrania tchu, odważył się powiedzieć:
- Taki język u damy... Nieładnie.
- Co nieładnie?
- spytała Lilianna, wytrącona z toku rozumowania.
- No, takich słów używać. I to kapitan statku Gwiezdnej Floty...
- Widzieliście, mądrala, na imię mu srala! Słuchaj no pan, skoro wiecie, że to statek Gwiezdnej Floty, to na kiego kuta otworzyliście do niego ogień?!!
- Eee
- zająknął się Rockledge - To był wypadek....
- Jaki wypadek?! Sprzątaczka cyckami o spust zawadziła?
- Nie! Pani kapitan, zechce pani skierować statek do doku nr 2 i zjawić się u mnie w biurze, najlepiej osobiście. Tylko proszę uważać na tribble.
- CO?!!
- No, żeby nie podeptać.

Tym razem kapitan Zakrzewskiej zabrakło epitetów, gapiła się tylko zbaraniałym wzrokiem na ekran.
- Jakie tribble? Jasiek ma jednego, ale ten został na Ziemi, bo stara Gąsienicowa oszalała na jego punkcie. "A cóz to za ślicności zywa copka.", zachwycała się, no i Jasiek, dobry syn, zostawił jej gadzinę....
- Rozmnaża się?
- spytał rzeczowo komandor.
- Kto, stara Gąsienicowa?
- Nie, ten tribble.
- Podobno bezpłodna cholera.
- No to macie szczęście.

Lilianna potrząsnęła głową z widoczną desperacją.
- Aśka, Sławek, dokujcie - poleciła - Zobaczymy, co się dzieje i co mają tribble do tego, że ostrzelano nas za "nie jadł, nie pił". Być może ktoś tam ma po prostu kuku na muniu.
- A może wszyscy się tam popili i zamiast karaluchów czy pająków widzą tribble?
- zasugerowała z błyskiem w oku Malwinka Kręcik.
- No to musieliby już mieć delirium na maksa
- parsknął Arek - Nie słyszałem o aż takim alkoholiźmie na jakiejkolwiek stacji, a na pewno coś bym słyszał.
- Jasne, skoro godzinami plotkuje pan przez subnet z kim popadnie, nawet po capstrzyku. -
przyciął mu R'Cer - Chciałbym wiedzieć, kiedy właściwie pan śpi.
- Na służbie.
- doniosła usłużnie Tekla Podgumowany, która ze znudzoną miną czyściła sobie paznokcie przy konsoli maszynowni. Arek obejrzał się na nią z miną zapowiadającą, że porachunki są bliskie.
- Dość! - huknęła kapitan - Ja wam dam podgryzać się na mostku! Arek, przejmujesz dowodzenie do mego powrotu. Tekli nie bij, Malwinki nie szczyp, nie szalej, ma być porządek. Ze mną idzie pan R'Cer, pani Michałow... i Keras, bo jak zaczęli od strzelania, to może być tam wesoło.
- Może lepiej żołnierzy...?
- Nie, bo powiedzą, że mamy pietra. Jak będzie więcej wrogów, to dwóch zupaków nic mi nie da, a jak będzie ich tylko kilku, to ja i Keras też wystarczymy.

Co rzekłszy, kapitan Zakrzewska pomaszerowała do windy i zjechała do hali transportu. Po drodze dołączyła do niej Allandra Michałow, nieco zdezorientowana nagłym wezwaniem.
- Przepraszam, ale na co ja tam jestem pani potrzebna? - spytała.
- To sie zobaczy - odparła Lilianna - Bredzą tam jak na mękach, może pani ich zrozumie, bo ja ani w ząb.
Przerwała, bo od strony ambulatorium nadbiegła właśnie w podskokach Keras, bardzo uradowana niespodziewanym przydziałem, a za nią pędził Kuba Żmijewski z antybakteryjnym sprayem i siostra Ofelia z bat'lethem. Widok był tak nieoczekiwany, że kapitan zatrzymała się gwałtownie i wytrzeszczyła oczy.
- Stój, wariatko, trzeba jeszcze zdezynfekować szwy! Infekcja ci się wda! - darł się lekarz.
- Weź ode mnie ten majcher, córko, bo nie ręczę za siebie! - wtórowała mu zakonnica, wymachując przy tym morderczym narzędziem, jakby to było kropidło. Allandra zmarszczyła czoło, wyjęła swój służbowy padd i szybko coś w nim zapisała. Z rozmachem postawiła kropkę.
- A więc, od kiedy siostrze się zdaje, że jest Joanną D'Arc? - spytała sondażowo. Siostra Ofelia zahamowała gwałtownie piętami i spojrzała na Allandrę.
- Głupie pytanie. Od kiedy przestałam być Kościuszką pod Racławicami - odparła - Jak każdy wie, Kościuszko była kobietą. Keras!
Klingonka odebrała wreszcie swą broń i zawiesiła ją przy boku.
- Jestem gotowa. - oznajmiła dumnie, podczas gdy Kuba Żmijewski pospiesznie oblewał sprayem świeżo założone szwy na jej ramieniu i przyklejał opatrunek, mamrocząc coś pod nosem. Kapitan Zakrzewska powstrzymała się od komentarza, wskazała jedynie ręką na drzwi hali transportu. Wyglądało na to, że wizyta na stacji w towarzystwie bojowej Klingonki będzie należała do kategorii niezapomnianych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz