UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

piątek, 6 lipca 2012

X.


Widok, który ukazał się oczom głównego inżyniera, był niecodzienny nawet na pokładzie Hermasza. Na środku korytarza klęczał chorąży Czerwonka i z rozdzierającym krzykiem:
- Przebacz, Ksawuś, przebacz!
całował po rękach sternika Milcza. Ten, zalany aż po uszy karmazynowym rumieńcem, usiłował wydrzeć mu swe piękne dłonie, ale Czerwonka nie puszczał, najwidoczniej zdecydowany uzyskać odpuszczenie za jakąś niewiadomą winę.
- Pani kapitan! - wrzasnął Michałow. Lilianna wyskoczyła z sali konferencyjnej jak oparzona. Główny inżynier ukazał jej palcem na szekspirowską scenę i spytał drżącym dyszkantem:
- Czy pani wie, co to może znaczyć?
- Chyba to, że mamy tu Paradę Równości
- odpowiedziała kapitan, drapiąc się u nasady warkocza - Psiakrew, co za szampon mi się trafił, chyba mam na niego alergię. Czerwonka, baczność! Panie Milcz, co tu się dzieje?!
Na widok swego dowódcy obaj chorążowie zastygli jak rzeźby, nie mogąc wykrztusić słowa.
- Ostrzegam, że jeśli was przy takiej scenie złapie ojciec Maślak, nie skończy się na zwykłej reprymendzie - powiedziała surowo Lilianna - Gotów was ekskomunikować.
- Nie robimy nic złego.
- wyjąkał spłoniony jak wiśnia Ksawery Milcz.
- Tego by brakowało! Korytarz to miejsce publiczne, moje wy gołąbki. Ja nikomu nosa pod kołdrę wsadzać nie będę, ale nie życzę sobie żadnych skandali na służbie. Wyjaśniajcie swoje nieporozumienia w czasach relaksu. Czerwonka, wstawaj pan wreszcie z tych kolan, tu nie Częstochowa!
Chorąży ochrony zawstydził się, wstał, otrzepał spodnie i przybrał postawę zasadniczą.
- Wszystko przez tę Podgumowaną... - zaczął tonem wyjaśnienia.
- Przypominam, że Adam nie za jabłko wyleciał z rajskiej posady, ale za to, że całą winę zwalił na Ewę. - przerwała mu surowo kapitan - Nie wierzysz pan, to spytaj siostry Ofelii.
- Kiedy prawdę mówię! Pani Tekla narobiła plotek....
- Już dobra, dobra, nie chcę nic wiedzieć. Tak jak powiedziałam, nie załatwiajcie swych spraw na widoku. A teraz rozejść sie obaj! Chyba jesteście na służbie!
- Tak jest!

Chorążowie znikli sprzed oczu swego dowódcy w tempie zgoła olimpijskim. Karol Michałow wymamrotał coś takiego, że powinien za to stanąć przed sądem, ale kapitan Zakrzewska popatrzyła tylko na niego pobłażliwie.
- Żyj i daj żyć innym - powiedziała - Nie ma co się przejmować cudzymi preferencjami łóżkowymi.
- Kurna olek, dobrze jeszcze, że nikt się nie zameldował na pokładzie z owcą. -
burknął Michałow.
- Oscypki by się przydały... Chociaż von Braun i tak nieźle gotuje. Tego, co nam wtryniali trzy razy dziennie w Akademii, niepodobna było żreć.
Co rzekłszy, kapitan udała się wreszcie na zasłużony obiad, a główny inżynier wrócił do maszynowni.
- Ten cholerny babsztyl z warkoczem nic nie nabył rozumu - oświadczył swemu zastępcy - Nie wiem, po co trzymali ją tyle czasu w Akademii. Jaki burak poszedł, taki burak wrócił.
- Co chcesz, i w Paryżu nie zrobią z owsa ryżu
- odpowiedział Grzesiek - Wolałbyś służyć pod Kirkiem?
- Pod Kirkiem jak pod Kirkiem, ale pod Spockiem na pewno nie. Jolka! Jolka, gdzieżeś łachudro polazła znowu?! Jak kota nie ma, myszy harcują, tak?!

W najbliższej tubie Jeffriesa coś zachrobotało, potem wychyliła się z niej głowa Jolanty Stern.
- Jak pan sobie chce, szefie - powiedziała głowa z niezmąconym spokojem - Ja mogę zostawić Vuvu w zapasowym kolektorze, co mi tam.
- Co takiego?!
- To, co pan słyszał. Nie wiem, jak on tam wlazł, ale zaklinował się, a tylko ja jedna jestem tu na tyle wąska w sobie, by się tam doczołgać. To co, mam wyjść i brać się do roboty?
- Ani się waż, kobieto! Natychmiast tam wracaj i go wyciągnij! To rozkaz!

Michałow z punktu zapomniał o nieznośnej kapitan, Akademii, Ziemi i wszystkim, łącznie ze swymi ukochanymi silnikami. Mały vole, stworzenie przypominające sześcionogiego świstaka, był jego ulubieńcem i, jak ogólnie powiadano, główny inżynier Hermasza świata poza nim nie widział. Wszyscy o tym wiedzieli, a zwłaszcza najbliżsi współpracownicy, którzy stale musieli uważać, by nie nadepnąć zwierzakowi na ogon lub łapę, gdyż Vuvu był stworzeniem niezwykle towarzyskim i nie znosił zamknięcia w kwaterze.
Jolka wzruszyła ramionami i ponownie znikła w w tubie Jeffriesa, z której w samej rzeczy dochodziło dalekie, żałosne popiskiwanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz