UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

piątek, 27 lipca 2012

XVII.


Pierwszy oficer wbrew wszelkim przepisom zakrył dłonią mikrofon i zwrócił się do swej kapitan, cokolwiek zbitej z tropu:
- Niech mnie kaczki zdepczą, jeśli to nie Józek Stelmach!
- Co takiego?!
- No tak! Co on tam robi?
- Niemożliwe, Pierwszy, musi się pan mylić. Józek chciał robić karierę polityczną, nawet do Akademii z nami nie poszedł!
- Nie będę się z panią sprzeczał, ale ten głos to Stelmach, albo ja nie jestem Żydek.

Kapitan Zakrzewska potrząsnęła z desperacją głową i odsunęła rękę Arka.
- Przede wszystkim wypadałoby powiedzieć "Dzień dobry" - poinstruowała rozmówcę - Poza tym nie przypominam sobie, żebyśmy się umawiali w knajpie za rogiem Drogi Mlecznej.
- Od dwóch dni emitujemy distress call!
- To sprawdźcie nadajnik, bo nic nie słychać! Myśmy trafili na was zupełnym przypadkiem, inaczej byście tak sterczeli aż do śmierci z przymiotnikiem!

Po drugiej stronie coś zamruczało, a potem głos Stelmacha spytał pojednawczo:
- To pani, kapitanko?
- A niby kto, może Padme Amidala? Gadaj pan, co się właściwie stanęło?
- Ostrzelano nas. Udało się nam uciec, ale zniszczenia są duże i wielu rannych. Rozwalili nam napęd i system podtrzymania życia, jedziemy na resztkach rezerwy. Kapitan Sepek nie żyje... a ja nie wiem, co mam robić, bo według regulaminu Floty powinienem przejąć dowodzenie.
- To niech pan przejmie.
- Dowodzenie nad statkiem pełnym Wolkan? Wolne żarty, oni ledwie mnie tolerują! Jeszcze mi życie miłe.
- Józek, do jasnej polędwicy, po coś się w to pakował, skoro trzęsiesz portkami?! -
nie wytrzymała Lilianna.
- Program wymiany oficerów - odparł z goryczą Stelmach - W złą godzinę wyraziłem zgodę.
- W złą czy w dobrą, to teraz bez znaczenia. Jest pan odpowiedzialny za statek i jego załogę.
- Przecież wiem... Zorganizowałem opiekę nad rannymi, nakazałem diagnostykę uszkodzeń i wypełniłem cztery arkusze raportów, na razie więcej i tak nie mogę.

Kapitan Zakrzewska westchnęła. Zachodziła w głowę, kto i po co zgłosił Józka Stelmacha do programu wymiany oficerów i kto w dodatku sprawił, że ten facet trafił akurat na wolkański okręt.
- Zaraz tam u was będziemy - powiedziała wreszcie - Niech wasz główny inżynier przygotuje dokładny raport z uszkodzeń, zobaczymy, co da się zrobić.
- Komandor Veler mówi, że nic się zrobić nie da.
- Nie zna Polaków. Na pewno coś wymyślimy. Czekajcie i bądźcie dobrej myśli. Bez odbioru.

Lilianna wyłączyła komunikator i popatrzyła na R'Cera, którego brwi nieznacznie drgały. Najwyraźniej nie był zachwycony myślą, że wskutek paskudnego zbiegu okoliczności Ziemianin dowodzi wolkańską załogą. I to jeszcze TAKI Ziemianin.
- Idzie pan ze mną, komandorze, pan Jurgen również - powiedziała ciepło - Oprócz was bierzemy ze sobą doktor T'Shan i ekipę inżynieryjną. Mostek przejmuje pan Żydek. Na razie zaś idę do brygu po Michałowa.
- Wiedziałam, że on długo nie posiedzi. -
mruknęła pod nosem Tekla Podgumowany, siedząca przy konsoli maszynowni.
Kapitan jej nie słyszała, była już bowiem w turbowindzie, razem z R'Cerem, Jurgenem i wężem Adamem, który najspokojniej spał sobie na jej szyi. Razem zjechali na dolny pokład, gdzie był umiejscowiony bryg. Wysiadłszy z windy od razu usłyszeli zgrany dwugłos, zapytujący wszystkich dookoła "Co to za wegetarianin, co wpierdala schabowe?". Zrozumiała od razu, czemu chorąży Czerwonka jest taki znękany. Zarówno Michałow, jak i jego połowica nie mieli za grosz słuchu ani głosu, za to mieli mocne gardła.
- Cisza! – wrzasnęła, podchodząc do zapory z pola siłowego – Co to ma znaczyć?!
Pieśń skonała.
- Zrobiliśmy sobie Jarocin – odparł główny inżynier niewinnie – Nudzimy się. Nie ma tu co robić.
- Jeśli wolno mi zwrócić uwagę ma pani obce ciało na szyi. -
wtrąciła się Allandra, patrząc na Adama z pewną obawą.
Kapitan wzruszyła ramionami, a potem oparła dłonie na biodrach i przyglądała się im przez chwilę. Żona Michałowa jakoś się jej spodobała. Wyczuła w niej pokrewną duszę i tylko nie mogła wyrozumować, jakim cudem ta dziewczyna wykonywała swój zawód, nie posuwając się do nokautowania pacjentów. Sądząc po jej spojrzeniu i zachowaniu, już na drugiej sesji powinni być potulni jak baranki, choć zapewne nie widzieli się spoza siniaków.
>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz