UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

wtorek, 24 lipca 2012

XVI.

Nie dane było kapitan Zakrzewskiej odpocząć. Zadawało się jej, że ledwie drzwi zdążyły się zamknąć za personalną Nowak i resztą, a już odezwał się natarczywy brzęczyk interkomu
- Przepraszam panią - rozległ się z głośnika chrypliwy tenor kaprala Ślepowrona - Gdzie ja właściwie mam wpakować głównego inżyniera i jego starą? Mamy tylko dwie cele i obie zajęte.
- Wypuścić szefową ochrony i pannę Szkwał, a zamknąć tamtych.
- zdecydowała po namyśle kapitan.
- Kiedy oni chcą siedzieć razem.
- A co to ma być, więzienie koedukacyjne w Kamasutrach Dolnych?! Nie ma mowy, do osobnych cel ich!
- Z przyjemnością.
- oznajmił Ślepowron, który miał własne porachunki z głównym inżynierem.
- Żadnych przyjemności! Ma ich pan potraktować profesjonalnie i zgodnie z przepisami Floty!
- No dobra, ale pani to zawsze psuje całą zabawę...
- Taka moja rola. Wykonać.

Kapitan zaklęła dla odzyskania równowagi, wsadziła Miśkowi w nachalny pysk sezamowe ciastko i wróciła na mostek. Czekało tam na nią dalsze odszyfrowywanie wiadomości od admirała, ale teraz wydawało się jej to już daleko mniej paskudnym zajęciem niż użeranie się z załogą.
Na mostku czekała na nią pewna niespodzianka: wiadomość była już odszyfrowana.
- Proszę mi wybaczyć, że ośmieliłem się to zrobić, ale gdy pani była w ładowni, admirał skontaktował się z nami i zażądał ustosunkowania się do wytycznych - powiedział R'Cer na jej pytające spojrzenie - Mam nadzieję, ze nie ma mi pani tego za złe.
- Skądże. Jest pan tu może jedyną osobą, której trudno mieć cokolwiek za złe. Oszczędził mi pan bólu głowy. Co tam Perillo wysmażył?
- Jeśli dobrze zrozumiałem pani pytanie, to admirał napisał, że mamy unikać walki i nie mieszać się w wewnętrzne konflikty. Nasze zadanie polega na zbadaniu sytuacji i sporządzenia mapy rozkładu sił w tym rejonie.
- O ile mi wiadomo, to tam nie ma "sił", raczej z rzadka rozrzucone kolonie. A mieszać się do niczego nie będziemy, chyba że ktoś zacz
nie do nas strzelać. Nie pozwolę rozwalić statku dla czyjegoś widzimisię.
Kapitan usiadła i zaraz poderwała się z mimowolnym okrzykiem. Na siedzeniu fotela spoczywał zwinięty w kłębek czarny pyton - niewątpliwa własność profesora Trekowskiego. Jak znalazł się na mostku, trudno było zgadnąć, ale wydawał się być najzupełniej niezmieszany. Niewielka łatka na jego pełnym gracji łebku informowała, że jest to Adam, nie Ewa. Jego małżonka odznaczała się zresztą bardziej ospałym usposobieniem i tylko z rzadka wybierała się na rekonesans.
- Teraz to już mam pewność, że nic się tu nie zmieniło - mruknęła Lilianna, podnosząc węża niczym żywą kiełbasę - No dobrze, marynarzu, chcesz mieć dyżur na mostku, zatem niech ta.
Usiadła ponownie, tym razem bez przygód, i powiesiła sobie pytona na szyi, ignorując przerażone spojrzenia Ingi Lausch i Tekli Podgumowany, dyżurującej przy konsoli maszynowni. Adam w pogodzie ducha przyjął tę zmianę miejsca pobytu i owinął się z zadowoleniem wokół ciepłego karku pani kapitan. R'Cer chrząknął z dezaprobatą i zajął się skanerem naukowym, udając że coś go niezmiernie zafrapowało w odczytach.
- Pani kapitan - odezwał się po chwili - Na naszym kursie znajduje się wolkański statek badawczy Kirshara. Nie emituje wezwania o pomoc, ale wygląda na uszkodzony przez jakieś wyjątkowo siłowe rozwiązanie różnicy zdań.
- Inaczej mówiąc, ktoś mu dołożył w kuper, aż się załoga nogami nakryła
- uzupełnił Krzysztof Majcher od sterów - Ja też teraz widzę, Mają rozerwane poszycie i mogę się założyć, ze uszkodzony napęd. Nie dam głowy za to, czy ktoś tam jeszcze żyje.
- No to przeskanujcie go, do stu diabłów!
- Lilianna wyprostowała się na fotelu - Krzysiek, kurs na ten statek. Osłony w górę, to może być pułapka.
- Jasne.

Gdy Hermasz podszedł bliżej do uszkodzonego statku, skany zaczęły wykazywać obecność na zrujnowanych pokładach żywych istot o sygnaturze wolkańskiej. To natychmiast zaktywizowało panią kapitan, która poderwała się, jakby coś ją ugryzło i zażądała od Ingi natychmiastowego nawiązania łączności. Czerwona z emocji Inga usiłowała wykonać otrzymany rozkaz, jak umiała najlepiej, ale skutkiem zdenerwowania jeden z jej długich paznokci utkwił między klawiszami i kilkanaście sekund strawiła na rozwiązanie tego problemu. Kapitan czekała, żując przekleństwa, aż wreszcie zawstydzona oficer łączności uwolniła swój ozdobnie malowany pazur i wcisnęła, co trzeba.
- Kirshara, tu PSS Hermasz, jak mnie słyszycie? - rzuciła w eter. Z głośnika odezwały się szumy, trzaski i piski, potem coś zgrzytnęło jak diabli i przyjemny męski głos, niepozbawiony uwodzicielskiego czaru, oznajmił:
- Kuźwa żesz wasza mać jedna, jesteście nareszcie, w dupę kopane bękarty, toście wolniej już lecieć nie mogli?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz