UWAGA!

Realia uniwersum "Star Treka" zostały stworzone przez Gene'a Roddenberry'ego i wszelkie prawa do nich znajdują się obecnie w posiadaniu wytwórni Paramount Pictures.

poniedziałek, 9 lipca 2012

XI.

Gdy Hermasz wydostał się wreszcie w obszar, zwany "czystą próżnią", kapitan Zakrzewska zadecydowała, że przyszedł czas na ślub jej zbrojmistrza i młodej Klingonki. Keras zadomowiła się już na dobre na statku i pojęcia nie miała, że uduchowiony komputer pokładowy śledzi każdy jej krok.
- Zaufanie to diabelnie dobra rzecz, królewno - tłumaczył przepitym basem Liliannie, gdy zdawał jej pierwszy raport - Ale strzeżonego sam Wielki Informatyk strzeże i ja tej baby z kamer nie spuszczę.
- Nie no, heca
- pękał ze śmiechu Krzysiek Majcher, gdy kapitan opowiedziała mu o wszystkim - Nasz komputer dorobił się już własnej religii, nie wytrzymam...
- Skoro myśli samodzielnie i potrafi nawet wpaść w histerię, to niby czemu nie zasługuje na własnego Boga? Ciekawe tylko, co by na to powiedział ojciec Maślak.
- Wiesz co, Lila? Lepiej mu o tym nie mówmy, jeszcze na zawał zejdzie, a gdzie my tu poświęcaną ziemię znajdziemy, żeby go pochować...

Na razie ojciec Maślak miał jednak na głowie co innego. Osip Anegdotycz Zajczik, gorliwy prawosławny Rosjanin, uparł się na ślub kościelny. Co prawda kapelan Hermasza mógł poradzić sobie z obrządkiem prawosławnym, ale miał poważne wątpliwości co do tego, czy ceremonia będzie ważna. Keras wyznawała jakąś religię, ale gdy ksiądz spytał ją o to, jaki bóg jest dla niej najważniejszy, spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Nie mamy bogów - oświadczyła - Zabiliśmy ich dawno temu, bo nas wkurzali.
Usłyszawszy podobną herezję wielebny Tadeusz Maślak mało nie zemdlał, a potem przez bitą godzinę grzmiał i tupał, że nie da ślubu takiej pogance z prawowiernym chrześcijaninem. Matias von Braun musiał zmitrężyć niemało czasu, nim wytłumaczył poczciwemu ojczaszkowi, że tak zwani bogowie Klingonów to żadni bogowie, tylko jakieś istoty na bardzo wysokim stopniu rozwoju. Próbowały one zreformować dziką naturę Klingonów i bardzo smutno się to dla nich skończyło.
- Wieczne im odpoczywanie, kimkolwiek byli. - westchnął nabożnie ksiądz, gdy von Braun skończył, odetchnął z ulgą i wrócił do swoich garnków.
Siostra Ofelia podjęła się wreszcie wyłożenia Keras zasad katechizmu, choć od razu zastrzegła się, że nie bierze żadnej odpowiedzialności za rezultat szkolenia. Rzecz jasna już przy Dekalogu doszło do poważnych kontrowersji, bo zakonnica wbijała Keras do głowy, że "Nie zabijaj" odnosi się do wszystkich istot rozumnych, a Klingonka upierała się, że takiego przykazania, biorąc pod uwagę historię ludzkości, nie ma i być nie mogło. Przy okazji wyjaśniło się, że mieszkając w kolonii marsjańskiej, kątem w tamtejszej bibliotece głównej, z nudów zgłębiała ową historię. Przeczytawszy zaś o wojnach punickich i napoleońskich, o Attylli, Dżyngis-Chanie, Mongołach, tatarskiej ordzie i samurajach, nabrała dużego szacunku do ludzi - jako do rasy fizycznie słabej, lecz wielkiej duchem. Dzięki temu w ogóle zwróciła uwagę na Osipa Zajczika, który - połapawszy się co interesuję piękną siłaczkę - zamiast o kwiatkach i ptaszkach opowiadał jej o... wojnach o świętą Ruś, drewnianych szybowcach z II wojny, z których bomby zrzucało się ręcznie, a potem zagalopował się na całkiem polskie tereny. Nasłuchawszy się o husarzach, Dzikich Polach, szarżach małymi oddziałami na całe armie i tak dalej, Keras uznała polski statek za całkiem odpowiedni dla Klingonki szlachetnego rodu... no i tym sposobem, nikogo nie pytając o zdanie, zamustrowała się na Hermasza.
Tak więc nauki przedmałżeńskie szły nad wyraz opornie, ale dzielna siostra Ofelia nie zrażała się trudnościami.
- Do licha ciężkiego, nie agitujcie jej tak - przeraziła się kapitan Zakrzewska, gdy doszła do niej wieść o próbach indoktrynowania Klingonki - Co będzie, jak przefajnujecie i panna zechce wstąpić do klasztoru?
- Tym niech się martwi Watykan.
- stwierdził w odpowiedzi Krzysztof Majcher - Już ja sobie wyobrażam konklawe na klingońską modłę....
Czekając, aż ojciec Maślak skończy dąsanie się i przygotuje odpowiedni obrządek, Lilianna postanowiła dać na razie zakochanej parze ślub kapitański. Ponieważ panna młoda nie miała ślubnej sukni, przywdziała replikę szaty wojownika z jakiejś gry (Matias von Braun twierdził, że była to gra War od Warcraft) - skórzany kaftan nabijany gęsto srebrnymi ćwiekami i szeroki pas z kutych metalowych płytek. Na ten widok Jasiek Gąsienica złożył swe olbrzymie łapy w niemym zachwycie i wystękał:
- Wyśta som, pani, telo pikna, co cud...
Keras prychnęła w odpowiedzi coś po klingońsku, ale jednocześnie łypnęła w jego stronę wcale przyjaźnie.
- Wszyscy są? - spytała urzędowo kapitan, wchodząc do przystrojonej odświętnie sali konferencyjnej - No to jedziemy z tym koksem, bo niedługo będziemy przy stacji i nie będzie czasu na żadne fikimiki.
Wszyscy obecni ustawili się pospiesznie na swoich miejscach. Keras złapała swego wybranka za rękę, a w drugą chwyciła swój nieodłączny bat'leth. Osip Anegdotycz Zajczik, starannie ogolony i uczesany, ubrany w odświętny mundur, stanął obok swej muskularnej narzeczonej i wlepił zbaraniałe ze szczęścia oczy w panią kapitan. Ta odwzajemniła mu się ironicznym spojrzeniem.
- Od czasów pierwszych drewnianych żaglowców kapitanowie mieli prawo łączemnia węzłem małżeńskim tych, co znaleźli się na pokładzie - zaczęła - Ponieważ nie lubię spraw, które sie wloką, nie będę się rozwodzić nad tym, co ma nastąpić. Zapytam wprost: Osipie Zajczik, synu Anegdota i Natalii Pawłowny, czy bierzesz za żonę tę oto Keras?
- Tak jest!
- wrzasnął zbrojmistrz.
- Spokojnie, to nie był rozkaz, a pytanie.
- Tak, pani kapitan.
- A czy ty, Keras, córko rodu Korgha, czy bierzesz za męża tego oto Osipa Zajczika?
- HIja'! Biorę i niech mi go która spróbuje odebrać, śladu po niej nie zostanie.
- Wystarczy powiedzieć 'Tak'.
- A to nie to samo?
- Niech ci będzie. Ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się teraz pocałować lub pogryźć, co wolicie. Ja wracam na mostek, a załoga wolna od służby ma pozwolenie na urządzenie wesela.

Świadkowie ślubu otoczyli młodą parę, obsypali ją zabranym zapobiegliwie z Ziemi ryżem i nader hałaśliwie życzyli jej wszelkich dostępnych dóbr, uważając przy tym, by nie nadziać się przypadkiem na bat'leth panny młodej. A potem wszyscy przeszli do mesy, gdzie Matias przygotował prawdziwie królewską ucztę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz